A ja tobie bajki opowiadam - Konstanty Ildefons Gałczyński

Linda Scott

A ja tobie bajki opowiadam

A ja tobie bajki opowiadam,
szeptów moich słuchasz bardzo rada.
Lśnień dodaję twym oczom i włosom,
jesteś cała jak srebrny posąg,
a ja biję przed tobą pokłony,
zakochany, zazdrosny, spragniony,
i nazywam ciebie srebrną nocą,
srebrną różą z ręki zwisającą.
Loki twoje mrok barwi na modro
i spokojna jest twoja mądrość.

Konstanty Ildefons Gałczyński

10 komentarzy:

  1. Witaj,
    ten wiersz mógłby być moim komentarzem do Twojego ostatniego listu pod Sakurą, ale nie jest bo jak się wydaje to o żonie Konstantego, albo pięknej może czerwcowej, nocy. Jak sądzisz?
    Dzięki Tobie poznałem też Lindę Scott i za nią tu bardzo dziękuję. A mogę też poprosić o: "Ale są jeszcze sprawy drobne..."?
    tomciob

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      wiesz, że jesteś dla mnie najprawdziwszym Szecherezadem?;) A o ile nie myli mnie moja szczątkowa inteligencja [i pamięć] to Casanova rwał wszystkie kobitki jak leci właśnie na taką gadkę. Ze mną by mu poszło łatwo, jako że 'słowo' jest dokładnie jedynym afrodyzjakiem jaki na mnie działa.
      Dlatego bałabym się z Tobą spotkać w realu, bo miłości wystrzegam się jak diabeł święconej wody. A przy Twojej gadce zakochałabym się na amen! /boisie/ To "boisie" rodem wprost z GG jest jak najbardziej uzasadnione, bo wszelkie sprawy amoroso grożą mi śmiercią lub kalectwem! [alergia taka] I dlatego są oznaczone w mej świadomości trupią czachą i skrzyżowanymi pod nią piszczelami oraz wielkim, czerwonym napisem DANGER!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Ok., koniec zwierzeń. Czas przejść do meritum:
      Primo - dzięki za przypomnienie mi tej wierszowanej perełeczki Konstantego:* Byłam święcie przekonana, że od dawna już jest na blogu (wciąż mi się myli dawny, nieistniejący już blog, z obecnym:))
      Secundo - hmmm, wiesz, że ta cała Linda Scott jest dość mocno podejrzana???!!! Na pewno ukradłam komuś 'ze świata' jej dwie grafiki... Tzn. grafiki, które były opisane, że są autorstwa Lindy Scott! Ale teraz przejrzałam całą grafikę Google i okazuje się, że mam je tylko ja! No a przecież nie mogę wykluczyć, że ktoś-gdzieś-kiedyś w wirtualu podpisał je tak 'dla jaj'...

      Hm, teraz nie mam czasu, bo psiak mi tu tęsknie popiskuje za co najmniej godzinnym spacerem. Ale zaraz potem przyjrzę się dokładnie 'metryczkom' tych dwóch laleczek ...niejakiej Lindy S., a poza tym powęszę i poniucham w szemranych zaułkach i zakamarkach malarsko-graficznego wirtuala, gdzie i tak jestem stałą [czytaj: nałogową] bywalczynią.

      Pozdrawiam Cię
      arcyniebezpieczny człowieku
      ;)

      Usuń
  2. Ps. A gdyby się jeszcze udało, znaleźć wiersz do Edwarda Hoppera - "Automat", to byłbym naprawdę szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pfff, wiadomo przecież, że "Automat" Hoopera z 1927 roku to ja! Jak napiszę autobiograficzny wiersz, to zilustruję go "Automatem". Tytuł już mam: "Zwierzenia cherubina". Gorzej z treścią...:(

      Przecież ja w tych czasach żyję przez pomyłkę! Stwórca się zagapił i tyle. Jedynie przez to mam przechlapane! FSZYSCY [znajomi z reala i wirtuala] doskonale wiedzą, że moje prawdziwe czasy to 'lata dwudzieste lata trzydzieste'!
      A co ja robię w tej bajce?! Tego nie wie nikt...
      Tu i teraz jestem po prostu NIEPRZYSTOSOWANA. Inaczej mówiąc: wpuszczona w kanał... ściekowy:/
      SYF Z MALARIĄ

      Usuń
  3. No cóż, Szecherezada było podobno rodzaju żeńskiego, więc to nie o mnie, a Hooper jest napisane przez dwa oo, a nie pisze się przez 2 p jak napisałem więc podrywanie na słowa mi na razie nie grozi;) Co do Lindy Scott to jej grafiki i obrazy przedstawieniowe trochę mniej mnie interesują, natomiast jak ona śpiewała... o to już inna bajka. Zasady zawsze mam dwie. Wszystko co nowe wrzucam na wikipedię i do google (obrazy) i jakoś wszystko da się znaleźć, jakby co. Co do Hoopera to jest naprawdę intrygujący, podoba mi się, że jak każdy szanujący się artysta, trzyma się swojego stylu, podobno kompozycja jest jego najmocniejszą stroną, mnie zachwyca zróżnicowanie tematki jego obrazów, ale za latami 20. nie tęsknię - jeszcze mnie wtedy na świcie nie było ;), jakby co.
    Pozdrawiam tomicob.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gówniarz z Waści, ot co! Ja za czasów Piłsudskiego nabierałam już dobrych manier przyklasztornej szkole. I prawie jak każda pensjonariuszka kochałam się w pięknym Bolku, czyli Wieniawie Długoszowskim.
      Niestety, robiłam to potajemnie, bo Wizytki nie pozwalały na żadne wizytki w mieście, mieście grzechu, jak to zgorszone określały.
      A jak dorosłam, to się zaczęła jedna wojna, druga wojna, komunizmy, socjalizmy, itd... No i wciąż się tak jeszcze pałętam po tym świecie, tęskniąc stale za grzesznymi latami 20-tymi, 30-tymi...
      Dla kogo grzesznymi, dla tego grzesznymi.
      Przegwizdane!

      Pozdrawia Cię, młodzieńcze,
      stara ale jara
      m.

      Usuń
    2. Errata! Pani Starszej;)
      Oczywiście nie pensjonariuszka tylko pensjonarka! Ponieważ nie byłam w domu wariatów tylko na pensji! [przynajmniej wtedy /lol/]
      No i chyba coś za dużo wojen mi się przypomniało:)))
      Ale;)
      Ale zawsze do tego CV można dodać wojnę polsko-jaruzelską z początku lat 80-tych ubiegłego wieku.
      Byłeś już wtedy na świecie, dziecino, czy jeszcze nie?
      Pozdrawiam
      etc.

      Usuń
  4. Ps. A jeszcze przyszło mi do głowy, że trzecią interpretacją podmiotu lirycznego tego wiersza mogła by być... Pramatka wszystkich poetów - poezja. Coś ten "srebrny posąg" ani do żony, ani do nocy mi nie pasuje, ot Gałczyński.
    Pa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem prawdopodobne. Ostatecznie czcił poezję jak najwspanialszą kobietę - i to nie raz i nie dwa. Na przykład tak:

      Moja poezja to jest noc księżycowa,
      wielkie uspokojenie;
      kiedy poziomki słodkie są w parowach
      i słodsze cienie.

      Moja poezja to są proste dziwy,
      to kraj, gdzie w lecie
      stary kot usnął pod lufcikiem krzywym
      na parapecie.

      Pa.

      Usuń
  5. Taka mała prywata na blogu, no proszę, a w głównym nurcie to co? Nie warto?
    A ten wiersz powyżej to też cudny jest i takiego właśnie opartego na chwili, infantylnie prostego, spersonalizowanego Gałczyńskiego uwielbiam. A lata dwudzieste i trzydzieste, to jak dla mnie chyba najlepsze były. Bo jak Wieniawa do Adrii na koniu wjechał, notabene niemożliwe bo po schodach było, a koń tak nie umi, to od Marszałka po pysku dostał i pretensji o to żadnej nie miał. Czasy były inne. Ciut honorowe, a nie takie jakieś, jak te.
    Też za nimi tęsknię.

    OdpowiedzUsuń