Clochard - Wisława Szymborska


Clochard

W Paryżu, w dzień poranny aż do zmierzchu,
w Paryżu jak, w Paryżu, który
(o święta naiwności opisu, wspomóż mnie!),
w ogrodzie koło kamiennej katedry
(nie zbudowano jej, o nie,
zagrano ją na lutni)
zasnął w sarkofagowej pozie
clochard, mnich świecki, wyrzeczeniec.

Jeżeli nawet miał coś? to utracił,
a utraciwszy, nie pragnie odzyskać.
Należy mu się jeszcze żołd za podbój Galii?
przebolał już, nie stoi o to.
Nie zapłacono mu w piętnastym wieku
za pozowanie do lewego łotra?
zapomniał, przestał czekać już.

Zarabia na czerwone wino
strzyżeniem okolicznych psów.
Śpi z miną wynalazcy snów
do słońca wyroiwszy brodę.

Odkamieniają się szare chimery
(fruwalne, niżły, małpierze i ćmięta,
grzaby, znienacki, głowy samonogie,
wieloractwo, gotyckie allegro vivace)

i przyglądają mu się z ciekawością,
jakiej nie mają dla nikogo z nas,
roztropny Piotrze,czynny Michale,
zaradna Ewo, Barbaro, Klaro.

Wisława Szymborska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz