Ostateczności - Jacques Roubaud

Ostateczności

Słońce zasypia pod drzwiami.

Jest całkiem oczywiste, że coś się kończy, ale właściwie co? Gdyby chodziło o dzień, to byłoby proste, prostota płynącą z zewnątrz, która wyraża się w kilku gestach: lampa, zamknąć drzwi, łóżko.

To nie może się do tego sprowadzać.

Dopatruję się wskazówki w słońcu, w kałuży słońca, uśpionej pod drzwiami, która już się porusza, wycofuje.

Umrzeć? Nie sądzę, a zresztą Śmierć nie byłaby czymś ostatecznym, przynajmniej dla mnie.

Coś tutaj dobiega końca, całkiem blisko, coś przyczajonego w tym słońcu drzemiącym pod drzwiami, nie dowiem się, co to takiego.

Nie będę nawet usiłował się dowiedzieć, słońca już nie ma, noc uprzedzona, że się skończy, wstanę, zamknę drzwi, jeszcze tylko lampy, łóżko.

Był taki czas, kiedy nie zaprzepaściłbym sensu żadnej wewnętrznej mety, czuwałbym w nocy, z dłońmi pełnymi nocy, słów.

Teraz przychodzi kres, poddaję się.

Jacques Roubaud
w przekładzie Krystyny Rodowskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz