Więzień - Wole Soyinka

Więzień

Szare, na nisko rosnącą trawę
Rzucone, wilgotne od porostów, kłęby tak
Ciężkiego dymu, nieuchwytne, z cienkich źdźbeł
Wiją się do wewnątrz ziemi, rodzą
Szare godziny.

I dni i lata, bo czyż nie
Zbudujemy mądrych szarych świątyń
Gorączkowym latom, tu zacząć - nie
We łzach i prochach, lecz na smutnych, drwiących
Wątkach, przymuszeni czasem?

W pustynnej dzikości, kiedy samotny kaktus
Kanibal w miłości - równo między
Turnią a gardzielą, skokiem a nocnym drganiem
Równo, gdy został czerep i burza piaskowa
Runęła - nadeszły wieści.

W spiralnym centrum burzy, tren
Lecz nie od tego. Gdyż tamten daleki towarzysz
Stał się nagle obcym, kiedy osłabł wiatr
I opadł ośrodek, żal. A rażony
Czerep leżał niepocieszony - wieści więc

Ale nie od tych. On uczul tylko
Nagły uchwyt. I podbój czasu
Związał go bezradnego wobec każdej szarej istności.
Nic nie zostało, jeśli cierpienia i tęsknoty
Niegdyś, niegdyś stawiały mury; smutek
Zamknął go, wykorzenionego, bez przyczyny.

Wole Soyinka
przełożyła Ludmiła Marjańska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz