Droga przez las - Jerzy Harasymowicz

Droga przez las

Jeleń już dawno słońce rogami przerzucił
za las, za góry, całe w kukułkach.
W beczce wieczoru niezgrabnie nasz wóz po drodze się toczy
i świecą ćwieki gwiazd w nocy czarnych deszczułkach.

Wracam właśnie ze stacji, tam mą miłą odwiozłem,
ach, czemuś, wozie, nie był wtenczas głupim kozłem,
czemuś nie uderzył z całej siły w drzewo, w kamień,
czemuś rogu dyszla nie skrzywił, czemuś go nie połamał?!

Ona by jeszcze do rana została i bym jej dziękował,
całą noc kapliczki z mych dłoni bym budował
na jej włosów pachnącej łące,
za warkocz, który był pejczem na złe chmury i ukazał mi słońce,
za tę wspaniałą, szaloną burzę, co szła tuż nad ziemią nisko
i przyniosła mi warg kobiecych wąski, czerwony listek.

Ach, gdy przy niej te parę dni byłem,
to się czasem na dzięcioły, jak ordery drzewom przypinają gapiłem,
ordery zdrowotne z długą w powietrzu trocin falującą wstęgą,
a teraz, jakiego koloru był jej grzebyk we włosach, myślę, myślę nadaremno.

a teraz pusto skrzypią koła i w dali coraz węższy wśród świerków
srebrny pas gwiazd lśni złowrogo nade mną,
jak nad wygnanym z raju miecz błyszczący anioła złotowłosego
i noc mi wskazuje czarną bez światełka jednego...

Jerzy Harasymowicz

4 komentarze:

  1. ten wiersz jest poskracaną wersją oryginału. brakuje kilku wersów. w takiej formie był wyśpiewywany przez zespół "Bez zobowiązań" i się utarło.

    OdpowiedzUsuń
  2. sporo też jest przeinaczeń składniowych i interpunkcyjnych. nie mówiąc już pierwszym słowie przedostatniego wersu. powinno tam być "jak", a nie "jad".

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jest w oryginale:

    "Droga przez las"

    Jeleń już dawno słońce rogami przerzucił

    za las, za góry, całe w kukułkach.

    W beczce wieczoru niezgrabnie nasz wóz po drodze się toczy

    i świecą ćwieki gwiazd w nocy czarnych deszczułkach.



    Wracam właśnie ze stacji, tam mą miłą odwiozłem,

    ach, czemuś, wozie, nie był wtenczas głupim kozłem,

    czemuś nie uderzył z całej siły w drzewo, w kamień,

    czemuś rogu dyszla nie skrzywił, czemuś go nie połamał?!



    Ona by jeszcze do rana została i bym jej dziękował,

    całą noc kapliczki z mych dłoni bym budował

    na jej włosów pachnącej łące,

    za warkocz, który był pejczem na złe chmury i ukazał mi słońce,

    za tę wspaniałą, szaloną burzę, co szła tuż nad ziemią nisko

    i przyniosła mi warg kobiecych wąski, czerwony listek.



    Ach, gdy przy niej te parę dni byłem,

    to się czasem na dzięcioły, jak ordery drzewom przypinają gapiłem,

    ordery zdrowotne z długą w powietrzu trocin falującą wstęgą,

    a teraz, jakiego koloru był jej grzebyk we włosach, myślę, myślę nadaremno.



    a teraz pusto skrzypią koła i w dali coraz węższy wśród świerków

    srebrny pas gwiazd lśni złowrogo nade mną,

    jak nad wygnanym z raju miecz błyszczący anioła złotowłosego

    i noc mi wskazuje czarną bez światełka jednego...



    [w: Cuda, PiW, Warszawa 1956 r., s. 61-62]

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za te uwagi. Wiersz zaraz poprawię. Komentarze tego typu są dla mnie szczególnie cenne, bo trudno żebym miała do wglądu wszystkie tomiki wierszy a przecież doskonale widzę, że w sieci aż roi się od podobnych zakłamań w poezji [i nie tylko] dlatego sama wolałabym się już do nich nie przyczyniać.
    Tak więc jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

    PS. Ale ten "jad" to naprawdę typowa literówka:)

    OdpowiedzUsuń