Kabała jesienna - Kazimierz Wierzyński

Kabała jesienna
Mojej Matce
I znów jest wieczór w szarudze i słocie
I lampę trzeba świecić już o czwartej.
Siądź tu naprzeciw. Ty wiesz: w tej martwocie
Najwięcej szczęścia dają twoje karty.

Zmarszczone ręce położą proroczy
Korowód zdarzeń i tak nie do wiary
Dobrze się stanie, gdy podnosząc oczy,
Na mnie popatrzysz się przez okulary.

Ktoś mi list przyśle – prawda? – i wyswata
Z kierową damą, która na mnie czeka;
Niespodziewany czyjś przyjazd i strata.
Intrygi pijaków i podróż daleka.

I całe życie to, które się zmieści
W jednym kwadracie pasjansa, w mozaice
Kart kolorowych, w najdroższej powieści.
W sercu, co kocha, jak w bajce, jak w bajce.

Nie trzeba sprawdzań, wszystko się sprawdziło.
Wyszło, com myślał – tak, wiesz, nie do wiary –
Że mi w szarugach dni będzie się śniło
Spojrzenie długie poprzez okulary.

Kazimierz Wierzyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz