Powinni się byli zatroszczyć - Konstandinos Kawafis

Powinni się byli zatroszczyć

No i jestem bez grosza i właściwie bezdomny.
Antiochia, przeklęte miasto!
Całą forsę mi zjadło.
Przeklęte, fatalne miasto – z tym całym słodkim życiem!
Lecz jestem młody i zdrów. I doskonale znam grekę
(mam w małym palcu Platona i Arystotelesa,
znam poetów, retorów – kogo tylko zechcecie).
Mam też pewne pojęcie o sprawach militarnych
i liczne znajomości wśród kadry najemników.
Orientuję się także w dziedzinie administracji.
Rok temu, sześć miesięcy siedziałem w Aleksandrii
i sporo wiem – co przydatne – o tamtejszych aferach:
o knuciu Kakergetesa,
o jego brudnych sprawkach
i tym podobnych rzeczach.
Dlatego też uważam, że jestem w pełni gotów
służyć temu krajowi – mej ukochanej ojczyźnie,
mej ukochanej Syrii.
Cokolwiek każą mi robić, dołożę wszelkich starań,
by być przydatnym dla kraju. Taka jest moja wola.
A jeśli mi nie dadzą, stosując te swoje sztuczki –
wiemy, o kogo chodzi... nazwać ich po imieniu? –
a jeśli mi nie dadzą, to już nie moja wina.
Zacznę od Zabinasa.
Jeżeli ten idiota nie pozna się na mnie, to pójdę
do jego rywala, Gryposa.
Jeżeli i ten dureń nie będzie chciał mnie przyjąć,
to pójdę wprost do Hyrkana.

Któryś z nich musi mnie wziąć.
I obojętne mi który;
i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia;
bo każdy z nich tak samo jest szkodliwy dla Syrii.
Lecz to już nie moja wina – ja jestem kimś przegranym
i pragnę tylko jakoś wydobyć się z tego dołka.
To wszechpotężni bogowie powinni się byli zatroszczyć
i stworzyć jeszcze czwartego – porządnego człowieka.
Chętnie bym przystał do niego.

Konstandinos Kawafis
w przekładzie Antoniego Libery

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz