W małym miasteczku - Tadeusz Nowak



W małym miasteczku

W małym miasteczku żyją święci z drewna kozikiem tak wycięci,
że im po brodach ciekną jeszcze pachnące mirrą niebios deszcze.
Chodzą w kożuchach, ale boso i na łabędzich dłoniach niosą
jeszcze gorące bochny chleba i na wrzecionach płótno nieba.
Widzą ich tylko wielkie zbóje i pies co z łapy ból zlizuje
i jeszcze ślepiec berłem kija pokorny pokłon im wybija.
Ale już wieść na rynku ściele siano i sutych kolęd biel
i zamówione jest wesele i utoczony w beczkach chmiel.
A święci idą procesyją, a ludzie światło z rąk ich piją,
a święci wiodą gwiazdę pól, a ludzie niosą chleb i sól.
Za miastem białe bębny warczą i księżyc jest płonącą tarczą
w rękach Łazarza, co z daleka idzie jak obłok i jak rzeka.
Przystaje, ręką zgarnia z czoła słomę i gnój i słony ił
i taki ogrom psalmów woła, jakby najgłębszy smutek pił.
A święci klęczą, klęczy gmin, obłok ofiarny beczy w trawie,
a z głębi nocy Boży Syn idzie i wiedzie niebios pawie.
I coraz głośniej bębny biją i zda się śniegi zmartwychwstaną,
aby przyklęknąć na kolano przed obnażoną niebios szyją.
A przed Chrystusem święci niosą cieniste siano, zorzę bosą,
a przed świętymi światło snu ściele roztropna cisza mchu.
A przed wszystkimi Łazarz pałką otwiera beczki gór - i lud,
siwego smutku pijąc chłód, myśli, że upił się gorzałką.
Na rynku w dzieżach ciasto rośnie, mięsiwo skwierczy coraz głośniej,
leje się wino, kipi miód, jakbyś winograd z ogniem splótł.
I pomieszani z gminem święci siedzą i piją wpółobjęci,
a Chrystus płacze i przeklina chleb i rozlaną kroplę wina.
I wstaje Łazarz spośród gości i biorąc krzyż z Chrystusa rąk,
znowu wydaje go ciemności.

Tadeusz Nowak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz