Zima - Kazimiera Iłłakowiczówna

Zima

W Anglii w grudniu bywa mglisto i zielono;
we Włoszech róże kwitną i szare pod błękitnym niebem schną liście oliwne;
w dalekiej Grenlandii zorze jak pogorzeliska płoną.
U nas wszystko jest ciche, miękkie i w dotknięciu dziwne,
puszyste, zagrzebane, skostniałe,
białe...białe...
Wieczorem rzuca się strzałę z papieru, by nacieszyć się jej spadaniem,
a strzała wpada w wir śniegu, lecący nad dzwonków perlistym drganiem.
Więc śledzisz ją, jak lata krzywo, już od puchu zimnego pierzasta,
i, coraz mniejsza dla oczu, coraz to w ciężar urasta,
aż nagle spada pionowo jak ołów,
twarda, skostniała i już niepodobna do latawców, ptaków i aniołów.
W dzień kto się kuli od mrozu i policzek ma jeden biały, a drugi czerwony,
i czeka na tramwaj, bo się śpieszy do dziecka, matki lub żony,
nagle dojrzy gwiazdkę jedną, drugą, trzecią - na rękawie
i staje, a tramwaj już ruszył, i patrzy, i ogląda siebie samego ciekawie
w gwiazdach coraz liczniejszych od pięt aż po szyję...
I śmieje się, i idzie pieszo, i cieszy się, że żyje!
Wiedzą o tym anioły grudniowe, o ogromnych oczach z szronem ocienioną rzęsą,
i śpieszą się, i białymi rękami wielkie płachty śniegu ponad Polską trzęsą.
Zima jest tu pogodna i pełna radości. Nic nie mąci harmonii i spokoju:
U nas wszystko jest ciche, miękkie i w dotknięciu dziwne,
puszyste, zagrzebane, skostniałe,
białe...białe...

Kazimiera Iłłakowiczówna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz