Zjawiska - Józef Czechowicz

Zjawiska

wszystkie dni oszalały nieprzytomny zbłąkany jest świat
nie wiemy już kto jest wrogiem ten obcy czy nasz brat
w rozhuku życia wszystko przekrzyczeć chcą wielkie maszyny
od gwizdów tlenowej gwizdawki błękit na niebie jest siny
a czasem gdy groza wśród ludzi to niebo płonie czerwone
i nikogo nie widzi wśród gwiazd siwy astronom
tylko mnie w cichej ulicy zwiduje się jasna stajenka
wyciągam ręce i wołam i na płytach z betonu klękam
po dawnemu są dni oszalałe nieprzytomny zbłąkany jest świat
nie wiadomo kto wrogiem obcy czy brat
ale świeci zjawisko złote kolędę wygrywa fujarka
aniołowie chodzą ulicą rajskie ptaki obsiadły parkan
wieczór śnieg i siano pod ciszą obrusów choinki
pod kościołami z zapałkami zmarzłe dziewczynki
teraz dziecinne są usta dziecinna tęsknota (za czym)
już nie wiem modlę się śmieję śpiewam żałuję
i płaczę

Józef Czechowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz