Wertumnus (fragment) - Josif Brodski

Francesco Melzi - Wertumnus i Pomona
Wertumnus (fragment)
Pamięci Giovanni Buttafava
XIII
W wyobraźni zimowy globus się rozpływa.
A wieczorem szarości nachodzą na siebie.
Alpy nie przeszkadzają. Pachnie oblodzeniem.
Ja bym rzekł: neolitem i paleolitem.
A potocznie przyszłością. Bo zlodowacenie
jest rodzajem przyszłości, a ona jest porą,
kiedy wiesz, że nikogo więcej nie pokochasz,
nawet siebie samego. Podczas gdy ubierasz
rzeczy bez celu, by je wszystkie nagle zrzucić
w czyimś pokoju i kiedy nie możesz
wyjść z domu w samej niebieskiej koszuli,
nie mówiąc - nago; wiele już się nauczyłem
od ciebie, lecz nie tego. W określonym sensie
w przyszłości nie istnieje nikt; w jakimś znaczeniu
w owej przyszłości nikt nam nie jest przecież drogi.
Majaczą tam moreny, wszędzie stalaktyty
niby luwry z zatartym konturem, drapacze
chmur. Tam się oczywiście ktoś rusza: mamuty,
żuk-mutant z aluminium, być może na nartach.
Ale ty byłeś bogiem subtropików z prawem
nadzoru nad lasami, strefą czarnoziemu,
nad ojczyzną przeszłości. W przyszłości jej nie ma.
Ty tam nie masz co robić. A ona nadciąga
zimą na skraje Alp, na miłe Apeniny,
zagarniając to łączkę z jej barwą, to wreszcie
coś wiecznie zielonego: magnolię, gałązkę
laurową i nie tylko zimą. Przyszłość zawsze
nastaje wtedy, kiedy ktoś umiera.
Zwłaszcza człowiek. A tym bardziej Bóg.

Josif Brodski
przekład Katarzyna Krzyżewska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz