Awantura - Jan Rybowicz

Awantura

Miotałem na nią straszne obelgi.
Lżyłem ją.
Na szczęście
nie doszło do rękoczynów.

Potem
trochę się przejaśniło
to niebo między nami
i uzmysłowiłem sobie,
że to przecież nie ją
chciałem zranić, upokorzyć.

Starałem się tylko
skutecznie
przepędzić tego złego ducha.
który w nią wstąpił
na chwilę.

A przepędzałem go
moim złym duchem,
którego przywołałem
na tę okoliczność.

Tu anioł by nie pomógł.
Klin wybijesz tylko klinem.
Więc złego wypędzam z niej
swoim złym,
który stale krąży wokół mnie
w pogotowiu.

Jak dzikie zwierzę
tresowane
na specjalnych poruczeń.

Jan Rybowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz