Niedzielny ranek (fragment V i VI) - Wallace Stevens

James Joseph Jacques Tissot
Niedzielny ranek (fragment)

V
Mówi: "A jednak nawet, gdy mi to wystarcza,
Czuję potrzebę szczęścia, które nie przeminie".
Matką piękna jest śmierć; i z niej to, tylko z niej
Bierze się to, że nasze sny, nasze pragnienia
Mogą się spełnić. Choć śmierć, liście sypiąc
Na nasze ścieżki, zatrze je nieodwołalnie -
Ścieżkę chorobliwego smutku, wiele ścieżek
Na których triumf walił w gong frazesów,
Albo miłość szepnęła parę czułych słów -
To ona wprawia w drżenie listki wierzby w słońcu
Dziewczętom, które zwykły siedzieć tu i patrzeć
W rzuconą im pod stopy trawę; to śmierć każe
Chłopcu kłaść nowe gruszki i śliwki na talerz,
Aż dziewczyna nadgryzie owoc i odejdzie,
Dziwnie czymś podniecona, depcząc zeschłe liście.

VI
Czy w raju nie ma śmierci i jej zmian?
Czy nie spada dojrzały owoc? Czy gałęzie
Zawsze ciężko zwisają w doskonałym niebie,
Niezmiennym, choć tak bardzo podobnym do naszej
Ginącej ziemi? Może niby-ziemskie rzeki
W niebie szukają morza, lecz go nie znajdują,
Brzegi mórz są jak nasze, lecz nie targa serca
Ich erozja? Na brzegach takich rzek i mórz
Na co zda się smak gruszki, zapach śliwki?
Niestety, po cóż tam komu krój naszych
Sukien, jedwabne sploty naszych popołudni,
Ckliwe brzdąkanie na lutniach? Tak, śmierć
Jest matką piękna, mistyczną - a w jej
Palącym łonie my koncypujemy
Nasze ziemskie, bezsennie czekające matki.

Wallace Stevens
przełożył Stanisław Barańczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz