Z dłoni - Julian Przyboś

Z dłoni

Dom porywany przez olbrzymie drzewa -

Pod dachem, który wznosi wysoka jodła schodów
twój chód cię napomykał -
nasłuchuję oddalenia - wróciło:
- szłaś

Późną burzę uniesioną konarami z ogrodu
odszeptałaś od okien -
i minął -
i pozostał zmierzch przeszłego domu:
znajomego ślepca szkła.

Wiatr wzgórza z podziwu otworzył.

Twoje usta słowami na kartkach
rozchylam -
swoich nóg uchylasz zaprożu.

Jak rok stół nad krzesłem upłynął.

Pióro mi z dłoni odlata.

Julian Przyboś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz