Z rozłamu dwu mórz - Julian Przyboś

Z rozłamu dwu mórz
...Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie,
Patrzący –

Słowacki
Z rozłamu dwóch odpływających w przeciwległe nieboskłony
mórz,
z twoich oczu umarłych
ogromnie
– patrzę, aby mnie blaski odsłoniły od ziemi,
na zachód jak ocean otwarły –
ten łuk promieni wraca po lazurach do mnie.

Czy to dzianie się słońca, pochody zórz wiekopomnych,
pogromy obłoków
nazywałeś aniołami?

Aniołowie byli wtedy – jak dzisiaj – znikaniem.

Na jakim przestworzu odlatującym promieniami w ciemność
utwierdzą dzieło, najdalsze, co przetrwa!
Jestem chwilę
znikliwszą o wiek miniony przede mną
szybszą o sto lat, co przebiegną po mnie.

Tu znaczy tylko czyn ostateczny: milczenie

Tam rybacy rozpiętym żaglem odwracają twoją tęczę,
zgasły promyk zakwilił wysoko:
mewa.
Nowi ludzie czerpią przestrzeń, napełniają ręce
daremnie.

Julian Przyboś

2 komentarze: