Idę sam, bez celu pustą drogą - Michaił Lermontow



***

Idę sam, bez celu pustą drogą
Ciemne mgły się snują raz po raz,
Cicha noc nie spotkam tu nikogo,
W górze roje migotliwych gwiazd...
Jakże cudnie, uroczyście w niebie,
Cała ziemia pogrążona w śnie.
Zapatrzony w przestrzeń pytam siebie
- Czemu dziś tak smutno mi i źle....
Cóż mi jeszcze niesie życie moje,
Nie żałuję utraconych lat,
Pragnę tylko ciszy i spokoju
Niech beze mnie naprzód zdąża świat...
Usnąć chcę, lecz nie tym snem mogiły
Co obróci w nicość wszystkich nas,
Niechaj w piersi drzemią życia siły
I niech oczu nie zagaśnie blask...
Dniem i nocą niech z oddali słyszę
O miłości czarujący śpiew
A nade mną niechaj się kołysze
I niech szumi wieczna zieleń drzew...

Michaił Lermontow
przekład (?)
PS. Dziekuję:)

11 komentarzy:

  1. zapraszam do konkursu na najpiękniejszy wiersz o piwonii. Konkurs jest ogloszony na moim blogu http://ogrodymarkiewicz.blogspot.com/2012/11/konkurs-konkurs-konkurs.html#links
    Do zdobycia nagroda niespodzianka oraz prezentacja wiersza na Festiwalu Piwonii. Zapraszam do zabawy - Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zaproszenie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ładny wiersz, prosty i przepełniony chęcią do życia, pomimo tytułu.
    Choć nie wiem co to piwonia, może wezmę w konkursie udział. A co tam, trzeba
    coś pisać, nie:?
    tb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      piwonia to kwiat, a owo coś, co trzeba napisać to wiersz:]
      Ja nie umiem. Tobie zaś życzę sukcesu!
      PS. Będę trzymała kciuki:)
      m&m

      Usuń
    2. Witaj,
      dziękując za życzenia, chciałbym jeszcze na chwilkę zatrzymać się przy Lermontowie. Bardzo lubię takie właśnie wiersze, wiersze rymowane pozwalające na ich zaśpiewanie, ale także na wyrecytowanie - samemu sobie. Jest coś takiego jak z angielska, tajming wiersza. Oprócz zdolności do bycia dobrą, harmonijną całością w określonym czasie, jest również granicą sensu wiersza. W tym konkretnym przypadku od pierwszego do ostatniego wersu, piewszego i ostatniego, niewypowiedzianego słowa, jestem poetą piszącym, albo identycznie myślącym dokładnie tak od początku do końca. Stąd to cudny wiersz, jak dla mnie.
      pozdrawiam
      tb

      Usuń
    3. Witaj Tomku:)
      Tak, doskonale Cię rozumiem..:) W ogóle wiersze rosyjskie (a nawet i proza - tylko się ze mnie nie śmiej) zawsze mają dla mnie coś z dumki kozaczej... Oczywiście nie tylko kozaczej i nie tylko dumki:) mam tu na myśli raczej coś w stylu "melodyki" myślenia, układania zdań, mentalności, nie wspominając już o tych bezkresnych rosyjskich przestrzeniach... Eeech, bełkoczę coś bez sensu...
      (i to komu?! Tobie!!! Przecież Ty mnie zaraz skrytykujesz! /boisie/)
      ... kiedy chodzi mi tylko o tę tak zwaną "rosyjską duszę", a może raczej "słowiańsko-rosyjską"? Pocieszam się tylko tym, że najtęższe umysły świata wciąż mają kłopot ze zdefiniowaniem pojęcia "dusza":) No i mnie właśnie chodzi o niedefiniowalny całokształt owej śpiewno-rzewnej rosyjskości duszy.
      A Lermontow? Boże mój! Toż to Parnas!
      No i jeszcze na dodatek Bernard Ładysz!:)
      PS. Tylko filmik mi się nie podoba. Ale mówię Ci to na ucho;) Jeśli już drogi, to dlaczego nie jakieś polne? leśne? itp.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Witaj,
    tak rosyjska i słowiańska dusza jest nieprzenikniona, bo nostalgiczna
    jak bezkresne przestrzenie, które trzeba przebywać najczęściej w samotności.
    Ten jednak podmiot liryczni tylko na pozór jest skonstruowany melancholijnie.
    Wczytawszy się weń głębiej widzę tu tylko użycie owej słowiańskiej przestrzeni
    do refleksji na stanem tego świata i stosunkiem do niego. Gdyby podzielić wiersz
    na strofy, a każda z nich oddzielona jest przecież wielokropkiem, widać wyraźnie
    dążenie bohatera do nieba, szczęścia i miłości. Dążenie beznadziejne bo nie ma
    w nim Boga.
    Wiersz niezwykły to jak dla mnie.
    pozdrawiam
    tb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      nie zgadzam się z Tobą w kwestii Boga! To, że nie klepie pacierzy (czytaj: nie umieścił Go w wierszu) i że wspomniał o nicości po śmierci, to tylko skrytość Lermontowa i niechęć do dewocji. Jestem o tym głęboko przekonana! Gdyby był całkowitym ateistą, nie nazywałby śmierci snem (duszy - jak mniemam). I to akurat w tej samej zwrotce, w której pisze o nicości. A poza tym ten wiersz jest dla mnie bardzo czytelną formą modlitwy! Z tym, że nie do takiego Boga "kościelnego", tylko do Boga "Absolutu-Sensu-Dobra-Miłości", do Jedynego Boga gwiżdżącego na wszystkie religie mono- i politeistyczne. To także Bóg pogański i prapogański (święte drzewa, święte góry, przeróżne totemy i tzw. bałwany). To Bóg będący w Lermontowie. To jego Wiara, Nadzieja, Miłość; wewnętrzny imperatyw czynienia dobra; jego dusza, w której słyszy głos sumienia - Głos Boga...
      Przepiękna jest ta modlitwa Lermontowa:) Widać, że poeta to dobry człowiek, chcący (modlący się o to by) pozostać takim do końca.
      Czym się według Ciebie różni w wymowie ten wiersz od np. "Modlitwy" Bułata Okudżawy? Moim zdaniem modlitwa Lermontowa jest nawet bardziej pobożna;) "Nie wymawiaj imienia Pana Boga swego nadaremno" - o ile pamiętam...
      Nawiasem mówiąc, dla mnie Bóg nie ma płci. Ani postaci.
      JEST - i to mi wystarcza.
      PS. Ludzkość od tysiącleci wyrzyna się w imię "obrony Wiary", począwszy od stworzenia pierwszych cywilizacji... Gęby pełne religii, tylko Boga w nich nie ma. Prawdziwie wierzący człowiek nie zabiłby bliźniego swego "w imię Boga". Bo zabijanie jest ZŁEM.
      Prawdziwy kapłan mający w sobie Boga nie poświęciłby i nie pobłogosławił żadnej armii, armaty, arsenału, itp. - bo to nie jest już kapłan tylko polityk.
      Nie godzi się atakować, choć przyznaję, że trzeba się bronić, i wtedy można nawet zabić, ale tylko w obronie własnej! Tak mówi moje sumienie, moja wiara, mój Bóg.
      Pozdrawiam:)



      Usuń
    2. PS. Źle, a raczej niedokładnie, napisałam, że Lermontow modli się o to by, pozostać takim do końca. Nie do końca, tylko na zawsze! Tzn. po śmierci ciała, które przemieni się w nicość, on (jego dusza) chciałby dalej widzieć nad sobą Piękno nieba i ziemi, a więc Boga! Bo Bóg jest wszystkim i we wszystkim. Głęboka Wiara, Nadzieja i Miłość tchnie ufnością z każdej strofy Modlitwy Lermontowa.
      :)
      A co będzie po śmierci ciała? Co Bóg da;)

      Usuń
  5. Witaj,
    no to się wreszcie grubo nie zgadzamy w interpretacji i oceniaewiersza. To bardzo dobrze, bo sztuka, a więc i poezja jest po to by budzić emocje, by wzruszać i ruszać, by obcując z nią nie pozostać obojętnym. W interpretacji opieram się zazwyczaj na tekście. Powiem więcej interpretacja, która poza niego nie wychodzi jest dla mnie podstawowa i prawdziwa, bo uniwersalna. Nie znaczy, że istnieje tylko jedna jedyna dopuszczalna interpretacja. Otwarcie na mnie tj. czytelnika czyni z takiej sztuki jaką jest poezja, piękno różnych możliwości interpretacyjnych. Opierając się więc na tekście, Boga mogę znaleźć tylko poza nim. Właśnie brak jakichkolwiek odniesień Doń w połączeniu z niebem, dążeniem do szczęścia i miłości czyni zeń (z tego tekstu) tak możliwą przecież, modlitwę.
    pozdrawiam
    tb
    ps. no obudziła się w Waćpannie Lwica :) no nie wiedziałem, że bufetowe mogą tak ryknąć;)
    Ale ja lubię ryk afrykańskiego lwa, szczególnie o zachodzie słońca.
    pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj:)
      Aaa, no i sam widzisz, jak mnie tu wczoraj religijnie poniosło...
      Głupio mi teraz:(
      Przepraszam:*
      ;)
      Aczkolwiek nie za bardzo rozumiem sens Twojego ostatniego zdania. To w końcu sacrum czy profanum widzisz w tym wierszu, bo nie wiem.... Widzę sprzeczność w tym, że skoro dopuszczasz, że ów wiersz może być również odbierany jako modlitwa, to jak możesz nie widzieć w nim żadnych odniesień do Boga?
      Modlitwa ateisty, czy co?! - to byłby dopiero surrealizm:))
      Ale ok, dajmy temu spokój. O godzinie 1:25 trudno mi się myśli:)

      PS. Widzę za to, że z Waszmości poeta!:))

      "Ale ja lubię ryk afrykańskiego lwa,
      szczególnie o zachodzie słońca. pa"

      No to pa;*

      Usuń