Przechodzień - Julia Hartwig

Przechodzień

Szedł ulicą osobny
Ledwo tląca latarka oddalona od tłumu o kilometry mgły
Twarz zamknięta nieruchome oczy
płaszcz mięty i nieświeży jakby nie oswojony jeszcze ze światłem
ledwo odebrany z przechowalni szpitalnej lub więziennej
zakurzone sandały pożółkła koszula
kapelusz płynący nad opustoszałą twarzą
krok zmęczony ciało naprzód podane
jakby samo siebie chciało nieśpiesznie wyprzedzić
Ten człowiek szedł na pewno dalej niż my wszyscy
naznaczony niebytem i tak zagłębiony w sobie
jak nie bywają nawet ludzie ze śmiercią u wezgłowia
Spotkałam więc zjawę pośrodku miasta
na Marszałkowskiej w pobliżu mojego domu
pośród innych przechodniów którzy mijali go
dźwigając siatki pełne jabłek chleba i mrożonego dorsza

Julia Hartwig

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz