Beethoven - Władysław Sebyła



Beethoven

Chmury fajczanych dymów i mdławy zapach piwiarni,
W drgającym, żółtym świetle - ludzie ruchliwi, czarni.

Zamknij lwie oczy, a w głowie głuchej - tak, jak pień głuchej,
Mózgiem wielkim jak świat szarpną chaosu wybuchy.

To z gwiazd, których nie widać, to z granatowej pustki
Nadlecą rzek szmaragdowych ciche - najcichsze pluski

W szumiącej powodzi smyczków wicher drzewami zatarga,
W rzekach płynącej wieczności modlitwa zastygnie na wargach.

Potem krew lunie w żyłach potopem miłości wezbranej,
I świat zaleje jak Bóg, płaszczem zniszczenia owiany.

Zadrgają wszystkie mięśnie, w najsroższym bólu stężeją,
Łzom, które nie spłynęły, wyorzą bruzd koleje.

Ze źródła ukrytego radość strumieniem wytryśnie,
Nad lesistymi wzgórzami bezgłośne słońce zawiśnie.

Noc ziemię wilgotną pokryje niemym, głębokim namiotem,
Ren zalśni i rany obmyje fal tajemniczym chlupotem.

Za chwilę znów zarżą chmury i niebo stratują deszczem,
I wiatr zaciśnie na drzewach miękkie, trzeszczące kleszcze.

W huku piorunów i groźnej śliskich błyskawic agonii
Splotą się - radość i ból nienapisanej symfonii.

Władysław Sebyła

4 komentarze:

  1. Ah Marta Argerich...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego tu tutaj umieściłam:] Mam kompletną manię na punkcie "Sonaty Kreutzerowskiej" i to właśnie w tym, a nie innym wykonaniu. W tych innych nie słychać aż tak fortepianu, dlatego są dla mnie bardziej monologiem niż dialogiem. A ja mam zwichnięte ucho o Tołstoja:D
    Oczywiście jest to tylko moje zdanie.
    Na maila Ci teraz nie odpiszę, bo wiesz co czytam, a to się - niessstety - niemal sylabizuje. Dlatego nie mam czasu;p
    POTWÓR, nie książka. Ehhhh....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubię stare nagrania z Martą za fortepianem. W tych czarnych włosach, fryzurze i troszeczkę kształcie szczęki przypomina mi... mamę <3

      Usuń
    2. Ja też bardzo lubię. Teraz słucham ich zresztą cały czas:)

      Usuń