Dzikie maliny - John Fuller

Dzikie maliny

Dzikie maliny zbierane w cichej dolinie
O przypadkowy gwizd odległe od ruiny
Bez dachu, prześwitujące pod gałązkami
Jak czarodziejskie kaski lub matowa czerwień
Lampionów, gdy płomyk mały, a wosk wsiąka w papier,
Małe latarnie w ciszy rozgniatanych traw
Lub bryczek czekających z lokajem i światłem,
Z zasłonami po bokach, gdzie oparcia miękkie
Jak zakurzone poduszki, po których
Przeplecionymi palcami jeździmy
Przez zielone kolczaste tunele i powóz
Kołysze się opadając i łączą języki,
Klejnoty lecą na ziemię, by zginąć na zawsze,
Szkło pryska i serce skacze, by usłyszeć długie,
Ostatnie westchnienie ze starego ociemniałego domu,
Który pogrąża się coraz bardziej w ich kłujących liściach
I nie mówi o niczym, o miłości ani wyrzutach,
Nie pamięta niczego, nie jest azylem cieni,
Niczego nam nie ocala, oprócz dzikich malin.

John Fuller
tłumaczył Bohdan Zadura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz