Ja zatracone - Gottfried Benn

Ja zatracone
Verlorenes Ich, zersprengt von Stratosphären

Ja zatracone w pustce stratosfery,
ofiara jonu -: i baranek gamm -,
cząsteczka, pole -: bezkres chimery
Andrea De Luca
na twoim szarym głazie z Notre-Dame.

Dni płyną ci bez nocy i bez świtów,
lata nie dają owoców ni śniegu,
i nieskończoności grożą skrytej -,
świat to ucieczka.

Gdzie kres twój, dom, gdzie twoje sfery
się rozciągają -, zyski i straty -:
wieczności gra: zabawa bestii,
uciekasz -; piętrzą się ich kraty.

Wzrok bestii: rozpłatane gwiazdy,
śmierć w dżungli prawem wszechstworzenia,
człowiek i bitwy ludów, Katalauny,
rozwiera paszczę bestia.

Świat przemądrzały. Czas i przestrzeń,
co tylko człowiek snuł i ważył,
nieskończoności funkcją wszędzie -,
mity kłamały.

Skąd, dokąd -, ani noc to, ni świtanie,
nie brzmi evoe ani requiem,
chcesz się posłużyć jakimś mądrym zdaniem -,
lecz czyim? nie wiesz.

Ach, kiedy zborem gromada się stała
i także mędrcy tylko o Bogu myśleli,
na pasterzy dzielili się i na baranka,
gdy się już krwią z kielicha oczyścili,

i wszyscy sączyli z jednej rany,
łamali chleb i każdy jadł go chętnie -,
o, daleka godzino spełnionej powagi,
która Ja zatracone objęła nareszcie.

Gottfried Benn
przełożył Andrzej Lam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz