Przed Notre Dame po latach - Julian Przyboś

Przed Notre Dame po latach
fot. Sanchez (za Wikipedią)


Patrzę – nie widzę, staram się przypomnieć:
Milion złożonych do modlitwy palców
rozplata się naraz
i przestrzeń ich wzlatuje w wyświeconą próżnię?
To tu rozpacz jest nowa,
a nadzieja stara?

Stoję oto na placu,
jak na płycie po mnie,
bez słowa,
dwadzieścia lat później.

Poróżniony ze sobą, z dawnym światem, który
(...jak przepaść odrzucona ostrołukiem w górę!...)
przerażał i zachwycał,
skłaniam oczy od chimer ku listkom na krzewach
i łagodnie przymierzam
kwiaton kwiatu i rozecie różę.

Na iluminowanych wieżach
jak na fletniach wyjętych z syringi księżyca
przebierając światłami po otworach nocy
gra Ville-Lumière i śpiewa.

A ja teraz – czemu
z lotu żywych kamieni, jak wówczas, nie wróżę?
Ciemnego wnętrza głazów krzykiem nie otwieram
strzeliście?
Bitwy o szczyt nie zaczynam?

Ja – po norwidowemu –
to, co wtedy dojrzałem, odejrzałem teraz.
I wiem
tkliwie,
czegom siłą nie dociekł.

Patrzę: Ze skweru chłopiec i dziewczyna
umajona liściem
biegną lżejsi po pieszczocie.

Julian Przyboś

1 komentarz:

  1. Jednym słowem Przyboś stał się tu boomerem i mówi, kurła kiedyś to byo

    OdpowiedzUsuń