Po smutku
Ten kawałek chleba pachnie jak wspomnienie,
spożywam go w opustoszałym porcie,
w lichej osterii gwar sączy się sennie
I goryczą piwa karmię się znużony.
Siedząc z powrotem pod niebem ulicy,
na wprost latarni i gór zachmurzonych.
Dusza moja przezwyciężyła udrękę,
z nową nadzieją patrzę o antycznym zmierzchu,
jak sternik ciężarną żonę prowadzi za rękę.
I okręt widzę, gdzie stary maszt drewniany
pobłyskuje w słońcu, wysokie kominy
stoją jak dwa drzewa, oto rysunek dawny
z lat moich chłopięcych, co koi dzisiaj wzrok.
Któż powiedziałby wtedy, że moje życie zawrze
tyle pięknej urody, tyle słodkich trosk
i błogostanem odludka stanie się na zawsze
Umberto Saba
tłum. Marek Baterowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz