pamięci Tadeusza„wiesz, chciałbym zmierzyć długość promienia świetlnego
jakiegoś przedmiotu, wyrazić w znaku
i na tym poprzestać”
ociągając się uniosłem do ust filiżankę,
którą mi podał: choroba zmieniła go, wyczułem ten rozpad
skoro tylko wszedłem.
potem pokazał album i patrzyliśmy długo bardzo na
jedno z tych wnętrz Vermeera z Delft, gdzie samo światło
tworzy ład wśród rzeczy.
Rozbudzone pragnienie czystości
przeniosło mi wzrok na widok poza oknem pracowni:
ogród już poszarzał, drzewa stały bez liści,
bez blasku swego, ale równania ich linii
warte były zapisu; chciałem mu powiedzieć,
aby tak zrobił, że to naprawdę dobry
temat:
uchwyć w rysunku, w kresce spokojnej siłę napięć
w gałęziach, w gałązkach, szybkość ich
kierunków
kiedy poczułem, że coś w nim idzie
z dołu, by –
prosto spod ziemi chyba, od długich korzeni,
przez stopy, brzuch i
dalej – gęstą czarną falą uderzyć w podniebienie,
stanąć w ustach. Jak gdyby od zewnątrz
słyszę głos swój: „uważaj”
jego twarz jest skupiona
i blada;
przeciąga się chwila
Kazimierz Hoffman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz