Józef Gielniak |
Dozorują wapiennych umarłych
bagna się zwierają
ścieżka osacza pagórek
wspinam się na nią obciążony zimnem
niebo się zamyka i ścierniste płaskowzgórze unerwione koleinami
rozciąga się bez kresu
do kresu miasta gdzie ludzie wracają bardziej samotni
niż płot zbłąkany strach zwierzęcia
przedmieście rozbija szyby o oczy
Poznaję ich krzyki, rozdarte zarodki
myśli przechodzącej
w rowy bez żołnierzy
Jeden po drugim gasną w ciasnych dworcach
znak machający rękami
krwawe słońca ich królestwo
Jean Fraysse
przełożył Julian Przyboś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz