Sonet XLIV
Gdyby dwa mego ciała ospałe żywioły
Były polotną myślą - cóż wtedy przestrzenie?
Lotem, jakim niosą się w przestworzach sokoły,
Szybowałbym, by przerwać nasze rozłączenie.
Cóż, gdybym miał pod stopą głaz w morzu skąpany,
Na najdalszym przylądku samych krańców świata?
Myśl wzlatuje nad lądy i nad oceany
Na sam dźwięk nazwy miejsca, gdzie chce być skrzydlata.
Lecz, ach! jedno mnie dręczy: że w stworzenia planie
Nie było moich susów poprzez kontynenty;
Z gliny i wody moje cielesne mieszkanie,
I czekać muszę, aż nas zbliży Czas zawzięty,
A z dwóch żywiołów ciała jedną tylko złożę
Rzecz: łzę, jak ziemia ciężką i słoną jak morze.
William Szekspir
przełożył Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz