Cmentarz i dal
Oto jest szereg cichych głazów –
Nikt ich nie budzi,
Mówię do nich porą wieczorną
Jak do kochanych ludzi.
Nad murem blask się pali dziwny,
Dziwny i niebywały.
Zachód i wszystkie moje groby
Ogniami rozgorzały.
Dal bardzo bliska wśród tumanów
I rozdół siny.
Tęsknotą całą się wyrywam
Do tej srebrzystej pustyni.
Z głazów czerwonych, z murów szarych
Patrzę w słońce.
W skrzydła jak w chustę ciemną się chowa
Żałość moja gorąca.
Liczę na grobach lata minione
I los mój zgrzebny,
Z oczyma w mglistych czarach pustyni
Pustyni srebrnej...
Józef Czechowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz