Wino wylane
Któregoś dnia na morzu sinem
(Pod jakim niebem – nie wiem wcale)
Uczciłem nicość drogim winem,
Kropelek kilka roniąc w fale.
Kto zguby twojej chciał, likworze?
Czy jakiś wróżbiarz na mnie skinął,
Czy też w udręce serca może,
Myśląc o krwi – wylałem wino?
Wnet przezroczystość jego zwykła,
Mignąwszy raz różowym pyłem,
Przybrała kolor fal – i znikła…
Płyn zwały wód pijanych skłębił!...
W cierpkim powietrzu zobaczyłem,
Jak dziwnym kształtem prysnął z głębin.
Paul Valéry
przełożył Roman Kołoniecki
Witaj powtórnie,
OdpowiedzUsuńpowiem to tak, nieczęsto mi się zdarza komentować dwa lub trzy wiersze w jednym rozdaniu, ale ten sonet wart jest komentarza. To wino z tego sonetu jest tak niezwykle charakterystyczne, że tylko wiedza i przenikliwość niepobożnego chrześcianina może zrozumieć głębię tego wiersza. Jeśli wiesz o czym piszę nie będziesz prostestować, niech się głowią Ci, którzy nie wierzą.
Pozdrawiam
Jak to dobrze, że jestem pobożną chrześcijanką, więc powyższa uwaga mnie nie dotyczy:] Poza tym uwielbiam Twoje komentarze, choć staram się z nimi nie polemizować, ponieważ wypadam w tych potyczkach dość blado:) Wolę bawić się w Umberto Eco, który zdradza, że bardzo lubi czytać wnioski i interpretacje czytelników swych dzieł. Uważa jednak, że pisarz nie powinien objaśniać swojej twórczości, bo wtedy bezsensem byłoby pisanie powieści, które nazywa "maszynami do wytwarzania interpretacji".
UsuńMyślę, że wiersze też można pod to podciągnąć.
PS. Ty widzisz Boga, a ja delfina:D
:)
Pozdrawiam:*
I przepraszam za żarty:)