Dno - Światopełk Karpiński

Dno

Zatopione fregaty o masztach strzaskanych
leżą w kwaśnym kwitnieniu roślinności płynnej.
Lecz omijamy owe nastrojów altany
i mkniemy miękkim gąszczem – dna nas chłoną inne

Przez pokolenia zwierząt, co karlo się drzewią,
niby przez krzewy wzrosłe na łysym piaskowcu,
wyjdziemy na równiny przeciwne zasiewom –
wyjdziemy na podmorskie zamarłe manowce,
na te skalne sklepienia bez gwiazd ponad domem,
co w rozkolebach ciszy mają morskie leże.

A potem słone łąki, pochmurnie ruchome,
ostrą chłostą traw bliskie wskażą nam podbrzeże.
I teraz kraj odpadków pogrążonych iłem,
drzew wysłużonych trupio, butelek i beczek.
…Oto stęchlą zieli portowej się spiłem
i rozbryzgiem butelki stopy pokaleczę.

Złym alkoholem dymi gęste legowisko.
Rośliny fermentują rybim jadem: śnicą.
Śliskie spody okrętów płyną tedy nisko,
jak na kleiste tarło leniwą ławicą.
…Oddech zapuchły w płucach pęka i rozbłyska,
niby nad kłębem wiosny obłok rwący w nicość.

Na dnie przedmieścia leżą jak kępa na stawie.
Już nie ma gwiazd na niebie ni wiatru w kurzawie…
Jak latarnia zaułków zapłonęła zorza.
Ze świtu płyną domy niby barki z morza –
Stają szare nade mną – arki i fregaty –
niosą śpiący ładunek i zamarłe kwiaty.

Budzi się ludzkie ptactwo. Wstaje błotne życie.
Nie odkrzyknę z moczarów – w trupim gardle grząsko.
Pod ścianą, zanurzoną w wilgoci rozkwicie,
idzie ślepa dziewczyna z kwitnącą gałązką…

Światopełk Karpiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz