Jerzy Harasymowicz - Kołysanka

Kołysanka

                                                

                                    Muszynie nad Popradem


We włosach Muszuny szronu tkwi srebrny grzebień.
Biało-czerwone chorągiewki szczygłów stroją każdą choinkę
a Muszyna lodem Popradu jedzie
i niknie gdzieś w oddali, porwana przez zadymkę.

Za oknami pijane dymią gór łysiny,
stare diabły rwą sobie czupryny,
od białych kudłów w powietrzu aż gęsto,
one w okna, w drzwi ciężko bębnią.

Ale ty nie bój się nic synku, śpij cichutko, mocno.
Czeka cię jeszcze wściekły biegun życia,
on w każdej chwili lubi wysadzać z siodła.
O — widzisz — już twe drewniane bieguny, a nie słuchają,
zmuszone do biegu narzekają, gniewnie skrzypią.

Więc mocno synku śpij cichutko,
nabierz sił, bo życie na rogi lubi brać,
Śpij, nad tobą na razie tylko rogi babcinej chustki.
Złóż skrzydełka pszczółko maleńka w kołderki wtulona jak w barć,

Śpij, nad domem strzały świerków białe łuki gór napinają
i drzewa wokół skrzypią jak stare podłogi,
lasy niby orły srebrne pióra stroszą pod niebem
i czerwienią się na mróz ośnieżone głogi.

Jerzy Harasymowicz



pierwodruk Życie Literackie. 1956, nr 15 (8 IV) = nr 220

Teresa Bogusławka - Łzy

AI '25
Łzy

Czasem się w oczach zbierają łzy smutne,
których powstrzymać nic chyba nie zdoła,
i żalem dziwnym serce wtedy woła,
i muszą płynąć, i płyną łzy smutne.

    Wtedy są usta tak boleśnie drżące,
    a w głowie ciężkich, dziwnych myśli roje.
    Z oczu przymkniętych łzy płyną, łzy moje,
    a takie dziwnie gorzkie i palące.

I wstyd mi wtedy, wstyd tych łez ogromnie,
a jednak płaczę, choć sam nie wiem czemu,
i sam się dziwię smutkowi dziwnemu,
który łzy ciężkie przywołuje do mnie.

A jednak płyną spod przymkniętych powiek
łzy, takie smutne, jak smutny jest człowiek.

Teresa Bogusławka (z tomu Mogiłom i Cieniom poezje z teki pośmiertnej)




Paulinus z Akwilei - MIRIS MODIS REPENTE

AI '25
MIRIS MODIS REPENTE
Z nieszporów na uroczystość
świętego Piotra w Okowach
(1 sierpnia)


Nagle w cudowny sposób uwolniony,
Piotr na Chrystusa rozkaz zrzuca więzy!
Pasterz owczarni i przywódca trzody,
Otwiera łąki życia, źródła święte,
Od wilków strzegąc powierzonych owiec.

Chwała bądź Ojcu poprzez wieczność całą;
I Tobie pieśni śpiewajmy pochwalne,
Wieczysty Synu; Tobie, Duchu Święty,
Cześć oraz sława; zawsze niechaj będzie
Na wieki Trójca Święta pochwalona.

Paulinus z Akwilei (z tomu Hymny Brewiarza i sekwencje mszału)

przeł. Leopold Staff


Feliks Łańcucki - Wołyń

AI '25

Borbin, 29 czerwca 1939

Wołyń

Upokorzony złą samotnością
    I próżną pychą -
Patrzę jak słońce miodem napełnia
    Kwiatów kielichy.

I jak wieczorem do rudych uli
    Wlatują pszczoły,
Jak błękitnieje mgłą niebieskawą
    Szeroki Wołyń.

Gdy ciemne chmury jasnością bodzie
    Róg księżycowy,
Z łąk śpiewających rechotem żabim
    Wracają krowy.

Mleko wytryska ciepłe i białe
    Z kulistych wymion -
Wtedy znajduję niespodziewanie
    Człowiecze imię.

Feliks Łańcucki



Juliusz Wit - maki

AI '25

maki

W tę noc czerwcową
w Rudawie
spać poszłaś z makami we włosach
na białych poduszkach cudzej pościeli
makami kwitnąca
duża i ciemna od pierwszych płomieni
czerwca i słońca

byłaś jak dziewczyna z wysp Bali

był pokój i pełnia
księżyc pokój wypełnił
światłością bezdenną
świat dalą i wiosną
w księżycowym sposobie
wybielił

ciała nam ciemno opalił
był czerwiec
była wiosna
noc wiosna były ciałem
byłaś ze mną
jak nigdy przede mną
byłem w tobie

noc płonęła księżycem
ramionami
ustami
i nie zgasła
aż dzień zakrzyczał

nad ranem kwitła rosa
rosa lśniąca na trawie
wczesnym czerwcem
w słońcu
wschodzącym z ukosa

na obcej pościeli
leżały maki powiędłe
pomięte płatki:
pocałunki
ciała
spalone księżycem
nocą
upałem

Juliusz Wit (z tomu Lampy, 1936) 


Zygmunt Jan Rumel - Ballada o ulicy Słupeckiej

AI '25

1941 

Ballada o ulicy Słupeckiej

Mai Walterowej

Na ulicy Słupeckiej,
na ulicy pijanej,
błądzi księżyc jak dziecko
i tynk łupie na ścianach.

Biegną schody w poddasza,
chodnik rynny potrąca,
jezdnia dudni jak blacha -
ot, tak o- chyba niechcący.

Hen na czwartym pięterku
kolebeczka - pokoik,
tekturowe pudełko
wypełnione napojem.

Drzwi pukają, a zegar
senne liczy miesiące,
szafa płynie jak pegaz
pewnie - ot, tak - niechcący.

Jest skobelek i klamka,
w torebeczce ślad mąki,
a w pudełku Ordonka,
co sprzedaje fijołki.

Jest i pani jak likier,
co ma oczy milczące
i nie kocha się w nikim -
ot, tak - chyba niechcący.

Jeden z czołem wysokim,
co „pa Wołgie” wciąż świstał,
kieliszeczków głębokich
pije jeden plus trzysta.

Jest i drugi, co błyska
włosem bladogorącym,
lecz dziesiąty go dobił
- pewno- pewno- niechcący.

Na ulicy Słupeckiej,
na ulicy - mój Boże,
księżyc spił się jak dziecko,
wziął latarnię za rożen.

A pod dachem kolebka
- pudełeczko skrzypiące,
gdzie malutka Lusieńka
rzewnie płacze - niechcący.

Zygmunt Jan Rumel 



 

Władysław Sebyła - Ojcze nasz [fragment]

AI '25

Ojcze nasz [fragment] 

I

Ojcze nasz, któryś jest na niebie błękitny i pusty.
Nie święcę twoich imion, nie znam twoich znaków.
Z pianą oceanowe miotają wychlusty
Do nóg mi martwe ryby z twojego zodiaku.

Górą noc jak pies leży i gwiazdami szczeka,
Więc dojrzeć cię nie mogę w ciemności i mrozie,
Przyjścia królestwa twego już nie czekam,
Przed pustką stygnę w grozie.

Więzi mnie wola ciała, wszystkiego stworzenia
Strachy i nędze w żyłach moich krzyczą
I na ziemi, i w niebie czyhają cierpienia,
I poją chleb powszedni bezsilną goryczą.

Nieodpuszczone przez mych nieprzyjaciół winy
Budzą mnie, z sennej wołając czeluści,
I warczą w mózgu niestrudzone młyny:
- Jeśli wróg nie odpuścił, niech ci Bóg odpuści.

I wołam: - Ojcze nasz, którego nie ma
Wywiedzionego z otchłani kuszenia,
Niechaj cię noc obrośnie potężna i niema
I gwiaździstym milczeniem zbawi od istnienia.

Władysław Sebyła (z tomu Obrazy myśli, 1938) 



 

Konstanty Mikiewicz - Rzeka

AI '25
Rzeka

Rzeka płynie na wznak, nucąc:
porzucę was, krzaków kędziory, porzucę.

Póki czas, na me ciało niebieskie
kładźcie palce szumiące, łechcąc.

Oto ległem, wilgotne dziewczę,
póki czas, do dna mię wypieśćcie.

O zachodzie, po innej wodzie
boso przy brzegu wam chodzić.

Pociemnieją me wiry i koła
w smutne, wielkie oczyska wołów.

Inny nurt wodną pustką zapluska:
wszystko głupstwo, wszystko jest głupstwo.

I gałęzie na chmurach mijane,
i zawody lotnicze bocianów.

I złączonych szklarek zawisy,
kołych czasu na kółkach ciszy. -

Wszystko blade lękliwie się słania
modrym głupstwem na fali rozstania. -

Póki czas, moje ciało niebieskie
do ciemnego aż dna wypieśćcie.

..........................................................

Rzeka płynie na wznak, nucąc:
rzucisz się we mnie liściem strąconym, rzucisz.

Konstanty Mikiewicz


Yusef Komunyakaa - Izaak

Izaak

AI '25

Ojciec ręce by sobie odciął
Dla głosu z chmury,
Demona w gabinecie
Krzywych zwierciadeł, gdzie

Echo mieszka z mistrzem
Brzuchomówcą. Noszę bliznę po nożu,
Ale ciągle kocham go tak, jak syn
Powinien. Budzę w nim strach.

Czasami śpię z jednym okiem
Otwartym. Złożył obietnice,
Których, to oczywiste,
Nie może dotrzymać. Często słyszałem,

Jak bił się po twarzy
Przez całą noc. Znam stare słowo na
Określenie jego choroby, lecz nie potrafię
Językiem zdjąć mitu ze stronicy.

Yusef Komunyakaa (z tomu Talking Dirty to the Gods, 2000)
tłumaczyła Katarzyna Jakubiak 

 

John F. Deane - Kraniec znanego świata

AI '25
Kraniec znanego świata

W te leniwe, ciepłe dni godzinami
szyją sieci na nabrzeżu; to czas,

kiedy starsi puszczają w świat swoje
drobne życiowe mądrości, młodzież zaś

drwiny. Wydaje się, jakby siedzieli tam
od zawsze, nabijając słowa na haczyki; ich życie

to skomplikowane współzależności lin i kwadracików
powietrza, dzięki którym dożywają kolejnych dni,

a nagroda za trud staje się nieco pewniejsza. Wszystko to
na krańcu ziemi, na starym płonnym gruncie przypominającym

o niedostatkach oceanu, z jednym okiem na konopiach, a drugim
na zmienności i nieprzejednaniu morza. Wiążą ze sobą w supły

cierpliwość i nadzieję, wietrzne samogłoski
humoru z wypluwanymi spółgłoskami

bluzgów. W miejscu, gdzie Chrystus przechodzi obok,
siejąc im w głowach zamęt swoimi wymaganiami.

John F. Deane (z tomu Eye of the Hare 2011)
przełożyła Justyna Hunia



Marek Skwarnicki - Pieśni pokutne

AI '25

Pieśni pokutne

I. Z sinej głębokości opuszczenia mego

Z sinej głębokości opuszczenia mego
wołam o pomoc do Pana mojego:
Czemu żeś mi zabrał co miałem za swoje?
Czemu żałośliwie na pustkowiu stoję?
Dlaczegom nie nie cieszy ranne przebudzenie
ani zachodu słońca odwieczne milczenie?
Czemuj estem wśród ludzi jak w lesie spalonym,
w którym pomyliłem wszystkie świata strony,
a gdzie stąpnę to popiół, zawołam to cisza.
Co mam czynić, Panie, żebyś mnie usłyszał.

O, miałem ja bogactwo dane mi przez Ciebie:
chmury, co cieszą niebo, przyjaciół w potrzebie,
młodość, co się nie liczy z przestrzenią ni czasem,
i nocne niebo w górach gwiazd zapięte pasem,
jeszcze ciepłą przychylność wiatru jodłowego.
I usłyszałem w tym wietrze głos Pana mojego,
i radość czułem w sercu, że jesteś łaskawy.
A teraz nic nie słyszę prócz szelestu trawy,
na której się układa do snu straszna cisza.
Co mam uczynić, Panie, żebym Cię usłyszał.

Marek Skwarnicki (z tomu Spotkamy się w słońcu, 1989)



 



Joachim Sartorius - Podczas pisania

AI '25

Podczas pisania

Nie ma cię tutaj, moja śmierci.

Na biurku zeszyty, modlitewne sznury,
książki,g lazurowany kafel z Samarkandy,
notebook, wiele małych, ciemnych luster.
Te lustra to są słowa, do odzwierciedlania,
do wychwalania, do ranienia, do otwierania czaszek.
Tutaj jest papier ścierny, a po wyszlifowaniu
bibuła, nie wiem, czy przed czy po.

Wiersz nie chce mnie zrozumieć.

Nikt nie chce pośpiesznego zbliżenia. Wiersz
jest snem w jodzie. Były zranienia.
Słowa się rozpryskują. Sen sączy się
w papierowym gąszczu, motyl,
widmo gąsienicy. Patrzyłem tylko wstecz, wiersz
chce patrzeć przed siebie, chce mieć dwa skrzydła
i spłonąć. Czeka, bym zaczął bawić się ogniem.

Co powoduje, że słowa świecą?

Joachim Sartorius (z tomu Zegar ze szronu i inne wiersze) 

 

Eugenio Montale - O zagubionym kocie

AI '25

 

O zagubionym kocie

Biedna sierotka
jeszcze nie zdziczał
jeśli wypędzili go z kamienicy
żeby nie darł pazurkami wykładzin.
Wspominam go wciąż idąc tą ulicą
gdzie doszło do wydarzeń godnych historii
ale niegodnych pamięci. Może jest tak że okruchy
fruwają na własny rachunek.

Eugenio Montale (z tomu Zapiski z czterech lat, 1975) 

 

Nuala Ní Dhomhnaill - Paranoja

AI '25

Paranoja

Starucha obok młyna
szoruje w rzece zakrwawione ubrania.
Trochę za często
zerka w moją stronę.
W głębi domu pies
szczeka i szczeka;
głucho brzmią kościelne dzwony;
wrona leci prosto w twarz.
Najwyższy czas
brać stąd nogi za pas.

Na dole wsi
ludzie obserwują mnie spod oka,
spuszczają głowy
i unikają jak zarazy.
Od wichru jeżą się wzgórzom
włosy na karku,
deszcz dudni o ziemię
i zaczyna się gradobicie.
Przed tym wszystkim zatrzaskuję drzwi.

A w nocy zrywam się ze snu
otoczona siarkowym światłem,
kiedy sufit rozjaśnia się z wolna
w pierwszych kroplach świtu.
Drzwi sypialni same otwierają się na oścież,
do środka właśnie wpada piec
i skacze na mnie
ma oczy wielkie jak talerze -
nie, większe, jak koła u wozu,
nie, jeszcze większe, jak wirujące skrzydła wiatraków.

Nuala Ní Dhomhnaill (z tomu Córka Faraona, 1990)
według przekładu Dereka Mahona
z angielskiego przełożyła Krystyna Dąbrowska 

 

Rabindranath Tagore - Pieśni Ofiarne [fragment]. Pieśń 24

AI '25
Pieśń XXIV

Gdy dzień się skończy, ptaki przestaną śpiewać i nawet wiatr się zmęczy, rozciągnij gruby welon nocy nade mną, tak jak przykrywasz ziemię kołdrą snu i zamykasz płatki kwiatu lotosu o zmierzchu.

To prośba wędrowca u kresu podróży, z pustą sakwą,
w podartym zakurzonym odzieniu, którego siły się wyczerpały i który wyzbył się wstydu: odnów moje życie, tak jak łagodnie pomagasz rozkwitać kwiatom pod osłoną nocy.

Rabindranath Tagore
przeł. Leszek Bartoszewski


Sandro Penna - *** / (Żyję po to, żeby coś kochać)

AI '25

*** / (Żyję po to, żeby coś kochać)

Żyję po to, żeby coś kochać
Dzisiaj jest to chłopiec, który ukradł parę
butów temu bardzo aroganckiemu mężczyźnie.

Obroniłem chłopca. Ocaliłem go
od Bóg wie jakiego mroku. (Piękny chłopiec,
który kradnie piękne psy, żeby je kochać).

Sandro Penna (z tomu Odnalezione juwenalia 1927-1936) 



 

Jorgos Seferis - Penteusz

AI '25

Penteusz

Sen przepełniał go marzeniami o owocach i liściach;
bezsenność nie pozwalała mu zerwać ni jednej morwy.
Oboje wespół rozdzielili jego członki bachantkom.

Jorgos Seferis (z tomu Zeszyt ćwiczeń (1928-1937) / Dziennik pokładowy III) 



 

Stanisław Barańczak - Nazajutrz

AI 01.06.2025
Nazajutrz

Nazajutrz po kolejnym
zbiorowym samobójstwie zawsze tak samo
idzie się rano po gazety,
zawsze tak samo bieli się świeżo
spadły śnieg albo wschodzi
czyściutkie słońce letniego poranka, zawsze
tak samo dzwonią butelki z mlekiem i
pachną rogaliki, zawsze tak
samo mała dziewczynka z tornistrem
biegnie do szkoły i potyka się, i pada,
i tłucze kolano, i jest dużo płaczu, i w tym płaczu
jest zawsze
tak wiele życia

11 II 76

Stanisław Barańczak (z tomu Ja wiem, że to niesłuszne. Wiersze z lat 1975-1976 / Określona epoka) 


Tadeusz Różewicz - auto (da! fé!), / czyli Samochodzik

AI 2025

auto (da! fé!),
czyli Samochodzik


Twoim bogiem jest
twój samochodzik
on kieruje twoim życiem
doczesnym i wiecznym
to on przenosi cię
na tamten świat

czasem z całą
rodziną
czasem z kochanką
czasem z muzyką w lewym
uchu czasem
z "komórką" przy prawym
w jego wnętrzu staniesz
na sądzie ostatecznym
przed obliczem gównego
komendanta policji niebieskiej
Michała Archanioła

 Tadeusz Różewicz (z tomu Kup kota w worku (work in progress), 2008) 

 

Franz Grillparzer - *** (Widzisz Mołdawę, kraju żywe tętno,)

LIBIUSZA

AI 2025

Rozumiem teraz twój zamysł sokoli!
Buduj więc Miasto! Stawiaj z głazów mury!
Lecz powiedz, czemu tu właśnie, w tej ziemi,
gdzie niektórego troską trapi smętną?

PRZEMYSŁAW (powstając)

Widzisz Mołdawę, kraju żywe tętno,
co ziemi cielsko krwią zasila świeżą?
Tu się jej źródeł mnogość wszystka pleni,
tu nurty jej rozlewną płyną szerzą.
Zaś niżej z Łabą połączywszy wody,
wraz z nią koryto w owych górach porze,
co od nas dzielą teutońskie narody
i z nią, jak mówią, bieży współ aż w Morze.
Stanie tu miasto, my ściosamy łodzie,
wypełnimy je bogactwem naszych spichrzy,
srebrem i złotem - i wyślemy po wodzie.
[...]
a jako Próg do przyszłych chwał Kościoła
niechaj się Pragą miasto nasze zowie.
[...]

LIBIUSZA

Dobrym jest człowiek, lecz w działaniu zamieci
i trosk bez liku rzeczy związek traci,
że mu się w złudnej jawi świat postaci.
Zmilka w nim serce, bo je wrzaskiem, zbrodnią
przytłumia życie pełne walk i zgrzytu.

Franz Grillparzer (z dramatu historycznego Libiussa, 1848)
przł. J. Mirski, Tarnopol, 1913

Jan Brzechwa - Ludzie leśni

AI 2025
Ludzie leśni

Zbłąkani, zamyśleni,
Poławiacze leśnych cieni
Spoglądamy sobie w twarze —
Może bóg się w nich ukaże...
    Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Noc zataja coś na dnie.

Myśmy ludzie leśnej głębi,
Głąb ta naszą niemoc gnębi,
Naszych szumów nikt nie słucha,
Dmucha plucha — zawierucha...
Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Patrzą na nas ślepe pnie...

Coś się nocą w borze dzieje,
Mrok nie mija dzień nie dnieje,
Bór bez duszy trwać nie może —
Nasze dusze skrzypią w borze...
    Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Ktoś nas trwoży w naszym śnie...

Nikt już dzisiaj nie pamięta,
Co nas w głębi leśnej pęta —
Tacy cisi, tacy sami,
Trwamy z liśćmi i z drzewami...
    Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Wicher nas do ziemi gnie.

Kto na rzucił w te otchłanie,
W drzew milczące kołysanie?
Myśmy ludzie, ludzie leśni,
Wiekuiści i bezkreśni...
    Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Dziki mech się po nas pnie.

Bór bez duszy trwać nie może,
Gdzież ta dusza? W nas? Czy w borze?
Dosyć, dosyć, niepamięci
Myśmy starzy, myśmy zgięci...
    Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Przeminęły nasze dnie.

Kto nas kocha, ten wyśpiewa,
Żeśmy drzewa, błędne drzewa,
Że w nas kona coś i rzęzi
Od gałęzi do gałęzi...
    Tak, czy nie? Tak, czy nie?
Milczą ślepe nasze pnie.

Jan Brzechwa (z tomu Oblicza zmyślone, 1926)

Sandro Penna - *** (Zostawiono mnie samego)

AI 2025

*** (Zostawiono mnie samego)

Zostawiono mnie samego
pośród pól, w strugach
deszczu, samego.
Niemo patrzyły na mnie
zdumione
nagie topole: bolało je
moje cierpienie: cierpiałem
nie mogąc zrozumieć...

A przemoczona ziemia
i czarne wysokie góry milczały pokonane. Było tak
jakby bóg jakiś złośliwy
wszystko jednym skinieniem
w kamień obrócił.

A deszcz te kamienie obmywał.

Sandro Penna (z tomu Poesie 1927—1938)

John F. Deane - Uchodźca

Uchodźca
AI 2025

A więc to jest Chrystus.
Nazwali go Alan, Alan Kurdi.
Ma trzy lata.

Czerwona podkoszulka, krótki rękaw;
granatowe szorty, buty granatowe.
Wymyło go na brzeg.

Leży, twarzą do ziemi, na mokrych kamieniach.
Jest bezradny, był bezradny
całe życie. Posłuszny

we wszystkim.
Wniesiono go na pokład przeciążonego pontonu.
Znał parę słów.

Jest słowem.
W nim wszystko zostało stworzone. I w nim
wszystko ma istnienie

John F. Deane (z tomu Naming of the Bones, 2021)
przeł. Agata Hołobut

Paweł Hertz - Nic mi nie zostało

AI 2025
Nic mi nie zostało

Nic mi nie zostało z lata,
nic mi z wiosny nie zostało.
Znów jaskółka nisko lata,
deszczyk kropi, pachnie mięta,
leży biała brzoza ścięta.
Młodą śmiercią tu przewiało.
Teraz piękne farby świata
ciepłe deszcze zmyją śmiało.
Noc siodłata, noc garbata
jak starucha nożycami
nic przecina między nami.
Pusto. Ciocho. Chłodno. Biało.

Paweł Hertz

Marek Skwarnicki - Fara w Bieczu

Fara w Bieczu
AI 2025

Było tam trzech Chrystusów
trzy śmierci i trzy zbawienia.
Milczenie tylko jedno
na dnie kościelnego cienia.
Pszczoła wewnątrz tej ciszy
która świątynię wypełnia
służyła do mszy lipcowej
mądra i nieśmiertelna

Marek Skwarnicki (z tomu Zmierzch 1979)