Teresa Bogusławka - Łzy

AI '25
Łzy

Czasem się w oczach zbierają łzy smutne,
których powstrzymać nic chyba nie zdoła,
i żalem dziwnym serce wtedy woła,
i muszą płynąć, i płyną łzy smutne.

    Wtedy są usta tak boleśnie drżące,
    a w głowie ciężkich, dziwnych myśli roje.
    Z oczu przymkniętych łzy płyną, łzy moje,
    a takie dziwnie gorzkie i palące.

I wstyd mi wtedy, wstyd tych łez ogromnie,
a jednak płaczę, choć sam nie wiem czemu,
i sam się dziwię smutkowi dziwnemu,
który łzy ciężkie przywołuje do mnie.

A jednak płyną spod przymkniętych powiek
łzy, takie smutne, jak smutny jest człowiek.

Teresa Bogusławka (z tomu Mogiłom i Cieniom poezje z teki pośmiertnej)




Paulinus z Akwilei - MIRIS MODIS REPENTE

AI '25
MIRIS MODIS REPENTE
Z nieszporów na uroczystość
świętego Piotra w Okowach
(1 sierpnia)


Nagle w cudowny sposób uwolniony,
Piotr na Chrystusa rozkaz zrzuca więzy!
Pasterz owczarni i przywódca trzody,
Otwiera łąki życia, źródła święte,
Od wilków strzegąc powierzonych owiec.

Chwała bądź Ojcu poprzez wieczność całą;
I Tobie pieśni śpiewajmy pochwalne,
Wieczysty Synu; Tobie, Duchu Święty,
Cześć oraz sława; zawsze niechaj będzie
Na wieki Trójca Święta pochwalona.

Paulinus z Akwilei (z tomu Hymny Brewiarza i sekwencje mszału)

przeł. Leopold Staff


Feliks Łańcucki - Wołyń

AI '25

Borbin, 29 czerwca 1939

Wołyń

Upokorzony złą samotnością
    I próżną pychą -
Patrzę jak słońce miodem napełnia
    Kwiatów kielichy.

I jak wieczorem do rudych uli
    Wlatują pszczoły,
Jak błękitnieje mgłą niebieskawą
    Szeroki Wołyń.

Gdy ciemne chmury jasnością bodzie
    Róg księżycowy,
Z łąk śpiewających rechotem żabim
    Wracają krowy.

Mleko wytryska ciepłe i białe
    Z kulistych wymion -
Wtedy znajduję niespodziewanie
    Człowiecze imię.

Feliks Łańcucki



Juliusz Wit - maki

AI '25

maki

W tę noc czerwcową
w Rudawie
spać poszłaś z makami we włosach
na białych poduszkach cudzej pościeli
makami kwitnąca
duża i ciemna od pierwszych płomieni
czerwca i słońca

byłaś jak dziewczyna z wysp Bali

był pokój i pełnia
księżyc pokój wypełnił
światłością bezdenną
świat dalą i wiosną
w księżycowym sposobie
wybielił

ciała nam ciemno opalił
był czerwiec
była wiosna
noc wiosna były ciałem
byłaś ze mną
jak nigdy przede mną
byłem w tobie

noc płonęła księżycem
ramionami
ustami
i nie zgasła
aż dzień zakrzyczał

nad ranem kwitła rosa
rosa lśniąca na trawie
wczesnym czerwcem
w słońcu
wschodzącym z ukosa

na obcej pościeli
leżały maki powiędłe
pomięte płatki:
pocałunki
ciała
spalone księżycem
nocą
upałem

Juliusz Wit (z tomu Lampy, 1936) 


Zygmunt Jan Rumel - Ballada o ulicy Słupeckiej

AI '25

1941 

Ballada o ulicy Słupeckiej

Mai Walterowej

Na ulicy Słupeckiej,
na ulicy pijanej,
błądzi księżyc jak dziecko
i tynk łupie na ścianach.

Biegną schody w poddasza,
chodnik rynny potrąca,
jezdnia dudni jak blacha -
ot, tak o- chyba niechcący.

Hen na czwartym pięterku
kolebeczka - pokoik,
tekturowe pudełko
wypełnione napojem.

Drzwi pukają, a zegar
senne liczy miesiące,
szafa płynie jak pegaz
pewnie - ot, tak - niechcący.

Jest skobelek i klamka,
w torebeczce ślad mąki,
a w pudełku Ordonka,
co sprzedaje fijołki.

Jest i pani jak likier,
co ma oczy milczące
i nie kocha się w nikim -
ot, tak - chyba niechcący.

Jeden z czołem wysokim,
co „pa Wołgie” wciąż świstał,
kieliszeczków głębokich
pije jeden plus trzysta.

Jest i drugi, co błyska
włosem bladogorącym,
lecz dziesiąty go dobił
- pewno- pewno- niechcący.

Na ulicy Słupeckiej,
na ulicy - mój Boże,
księżyc spił się jak dziecko,
wziął latarnię za rożen.

A pod dachem kolebka
- pudełeczko skrzypiące,
gdzie malutka Lusieńka
rzewnie płacze - niechcący.

Zygmunt Jan Rumel 



 

Władysław Sebyła - Ojcze nasz [fragment]

AI '25

Ojcze nasz [fragment] 

I

Ojcze nasz, któryś jest na niebie błękitny i pusty.
Nie święcę twoich imion, nie znam twoich znaków.
Z pianą oceanowe miotają wychlusty
Do nóg mi martwe ryby z twojego zodiaku.

Górą noc jak pies leży i gwiazdami szczeka,
Więc dojrzeć cię nie mogę w ciemności i mrozie,
Przyjścia królestwa twego już nie czekam,
Przed pustką stygnę w grozie.

Więzi mnie wola ciała, wszystkiego stworzenia
Strachy i nędze w żyłach moich krzyczą
I na ziemi, i w niebie czyhają cierpienia,
I poją chleb powszedni bezsilną goryczą.

Nieodpuszczone przez mych nieprzyjaciół winy
Budzą mnie, z sennej wołając czeluści,
I warczą w mózgu niestrudzone młyny:
- Jeśli wróg nie odpuścił, niech ci Bóg odpuści.

I wołam: - Ojcze nasz, którego nie ma
Wywiedzionego z otchłani kuszenia,
Niechaj cię noc obrośnie potężna i niema
I gwiaździstym milczeniem zbawi od istnienia.

Władysław Sebyła (z tomu Obrazy myśli, 1938) 



 

Konstanty Mikiewicz - Rzeka

AI '25
Rzeka

Rzeka płynie na wznak, nucąc:
porzucę was, krzaków kędziory, porzucę.

Póki czas, na me ciało niebieskie
kładźcie palce szumiące, łechcąc.

Oto ległem, wilgotne dziewczę,
póki czas, do dna mię wypieśćcie.

O zachodzie, po innej wodzie
boso przy brzegu wam chodzić.

Pociemnieją me wiry i koła
w smutne, wielkie oczyska wołów.

Inny nurt wodną pustką zapluska:
wszystko głupstwo, wszystko jest głupstwo.

I gałęzie na chmurach mijane,
i zawody lotnicze bocianów.

I złączonych szklarek zawisy,
kołych czasu na kółkach ciszy. -

Wszystko blade lękliwie się słania
modrym głupstwem na fali rozstania. -

Póki czas, moje ciało niebieskie
do ciemnego aż dna wypieśćcie.

..........................................................

Rzeka płynie na wznak, nucąc:
rzucisz się we mnie liściem strąconym, rzucisz.

Konstanty Mikiewicz


Yusef Komunyakaa - Izaak

Izaak

AI '25

Ojciec ręce by sobie odciął
Dla głosu z chmury,
Demona w gabinecie
Krzywych zwierciadeł, gdzie

Echo mieszka z mistrzem
Brzuchomówcą. Noszę bliznę po nożu,
Ale ciągle kocham go tak, jak syn
Powinien. Budzę w nim strach.

Czasami śpię z jednym okiem
Otwartym. Złożył obietnice,
Których, to oczywiste,
Nie może dotrzymać. Często słyszałem,

Jak bił się po twarzy
Przez całą noc. Znam stare słowo na
Określenie jego choroby, lecz nie potrafię
Językiem zdjąć mitu ze stronicy.

Yusef Komunyakaa (z tomu Talking Dirty to the Gods, 2000)
tłumaczyła Katarzyna Jakubiak 

 

John F. Deane - Kraniec znanego świata

AI '25
Kraniec znanego świata

W te leniwe, ciepłe dni godzinami
szyją sieci na nabrzeżu; to czas,

kiedy starsi puszczają w świat swoje
drobne życiowe mądrości, młodzież zaś

drwiny. Wydaje się, jakby siedzieli tam
od zawsze, nabijając słowa na haczyki; ich życie

to skomplikowane współzależności lin i kwadracików
powietrza, dzięki którym dożywają kolejnych dni,

a nagroda za trud staje się nieco pewniejsza. Wszystko to
na krańcu ziemi, na starym płonnym gruncie przypominającym

o niedostatkach oceanu, z jednym okiem na konopiach, a drugim
na zmienności i nieprzejednaniu morza. Wiążą ze sobą w supły

cierpliwość i nadzieję, wietrzne samogłoski
humoru z wypluwanymi spółgłoskami

bluzgów. W miejscu, gdzie Chrystus przechodzi obok,
siejąc im w głowach zamęt swoimi wymaganiami.

John F. Deane (z tomu Eye of the Hare 2011)
przełożyła Justyna Hunia



Marek Skwarnicki - Pieśni pokutne

AI '25

Pieśni pokutne

I. Z sinej głębokości opuszczenia mego

Z sinej głębokości opuszczenia mego
wołam o pomoc do Pana mojego:
Czemu żeś mi zabrał co miałem za swoje?
Czemu żałośliwie na pustkowiu stoję?
Dlaczegom nie nie cieszy ranne przebudzenie
ani zachodu słońca odwieczne milczenie?
Czemuj estem wśród ludzi jak w lesie spalonym,
w którym pomyliłem wszystkie świata strony,
a gdzie stąpnę to popiół, zawołam to cisza.
Co mam czynić, Panie, żebyś mnie usłyszał.

O, miałem ja bogactwo dane mi przez Ciebie:
chmury, co cieszą niebo, przyjaciół w potrzebie,
młodość, co się nie liczy z przestrzenią ni czasem,
i nocne niebo w górach gwiazd zapięte pasem,
jeszcze ciepłą przychylność wiatru jodłowego.
I usłyszałem w tym wietrze głos Pana mojego,
i radość czułem w sercu, że jesteś łaskawy.
A teraz nic nie słyszę prócz szelestu trawy,
na której się układa do snu straszna cisza.
Co mam uczynić, Panie, żebym Cię usłyszał.

Marek Skwarnicki (z tomu Spotkamy się w słońcu, 1989)



 



Joachim Sartorius - Podczas pisania

AI '25

Podczas pisania

Nie ma cię tutaj, moja śmierci.

Na biurku zeszyty, modlitewne sznury,
książki,g lazurowany kafel z Samarkandy,
notebook, wiele małych, ciemnych luster.
Te lustra to są słowa, do odzwierciedlania,
do wychwalania, do ranienia, do otwierania czaszek.
Tutaj jest papier ścierny, a po wyszlifowaniu
bibuła, nie wiem, czy przed czy po.

Wiersz nie chce mnie zrozumieć.

Nikt nie chce pośpiesznego zbliżenia. Wiersz
jest snem w jodzie. Były zranienia.
Słowa się rozpryskują. Sen sączy się
w papierowym gąszczu, motyl,
widmo gąsienicy. Patrzyłem tylko wstecz, wiersz
chce patrzeć przed siebie, chce mieć dwa skrzydła
i spłonąć. Czeka, bym zaczął bawić się ogniem.

Co powoduje, że słowa świecą?

Joachim Sartorius (z tomu Zegar ze szronu i inne wiersze) 

 

Eugenio Montale - O zagubionym kocie

AI '25

 

O zagubionym kocie

Biedna sierotka
jeszcze nie zdziczał
jeśli wypędzili go z kamienicy
żeby nie darł pazurkami wykładzin.
Wspominam go wciąż idąc tą ulicą
gdzie doszło do wydarzeń godnych historii
ale niegodnych pamięci. Może jest tak że okruchy
fruwają na własny rachunek.

Eugenio Montale (z tomu Zapiski z czterech lat, 1975) 

 

Nuala Ní Dhomhnaill - Paranoja

AI '25

Paranoja

Starucha obok młyna
szoruje w rzece zakrwawione ubrania.
Trochę za często
zerka w moją stronę.
W głębi domu pies
szczeka i szczeka;
głucho brzmią kościelne dzwony;
wrona leci prosto w twarz.
Najwyższy czas
brać stąd nogi za pas.

Na dole wsi
ludzie obserwują mnie spod oka,
spuszczają głowy
i unikają jak zarazy.
Od wichru jeżą się wzgórzom
włosy na karku,
deszcz dudni o ziemię
i zaczyna się gradobicie.
Przed tym wszystkim zatrzaskuję drzwi.

A w nocy zrywam się ze snu
otoczona siarkowym światłem,
kiedy sufit rozjaśnia się z wolna
w pierwszych kroplach świtu.
Drzwi sypialni same otwierają się na oścież,
do środka właśnie wpada piec
i skacze na mnie
ma oczy wielkie jak talerze -
nie, większe, jak koła u wozu,
nie, jeszcze większe, jak wirujące skrzydła wiatraków.

Nuala Ní Dhomhnaill (z tomu Córka Faraona, 1990)
według przekładu Dereka Mahona
z angielskiego przełożyła Krystyna Dąbrowska 

 

Rabindranath Tagore - Pieśni Ofiarne [fragment]. Pieśń 24

AI '25
Pieśń XXIV

Gdy dzień się skończy, ptaki przestaną śpiewać i nawet wiatr się zmęczy, rozciągnij gruby welon nocy nade mną, tak jak przykrywasz ziemię kołdrą snu i zamykasz płatki kwiatu lotosu o zmierzchu.

To prośba wędrowca u kresu podróży, z pustą sakwą,
w podartym zakurzonym odzieniu, którego siły się wyczerpały i który wyzbył się wstydu: odnów moje życie, tak jak łagodnie pomagasz rozkwitać kwiatom pod osłoną nocy.

Rabindranath Tagore
przeł. Leszek Bartoszewski


Sandro Penna - *** / (Żyję po to, żeby coś kochać)

AI '25

*** / (Żyję po to, żeby coś kochać)

Żyję po to, żeby coś kochać
Dzisiaj jest to chłopiec, który ukradł parę
butów temu bardzo aroganckiemu mężczyźnie.

Obroniłem chłopca. Ocaliłem go
od Bóg wie jakiego mroku. (Piękny chłopiec,
który kradnie piękne psy, żeby je kochać).

Sandro Penna (z tomu Odnalezione juwenalia 1927-1936) 



 

Jorgos Seferis - Penteusz

AI '25

Penteusz

Sen przepełniał go marzeniami o owocach i liściach;
bezsenność nie pozwalała mu zerwać ni jednej morwy.
Oboje wespół rozdzielili jego członki bachantkom.

Jorgos Seferis (z tomu Zeszyt ćwiczeń (1928-1937) / Dziennik pokładowy III)