Lalka
We śnie były kłopoty –
fala przypływu na pokładzie, a gdzieś indziej
trzeba było zabrać kota i znów zostawić
na farmie otoczonej małymi
domkami. Splątana masa syknęła i zbudziliśmy się,
a później poszliśmy dalej, znaleźliśmy telefon,
i zadzwoniliśmy na stację meteo. Zaciekawiło nas,
co jest na lunch. Przechył na sterburtę sprawił, że jeszcze
jedno nas zaciekawiło: czy mieliśmy w ogóle rację.
Wszedłem, by uciąć sobie drzemkę
i ujrzałem na łóżku okutaną kocem lalkę.
Jej siatkowe pończochy przypominały mi Kabaret –
film, nie sztukę.
Leżałem tam, gdy dzień rozpuszczał się, aż
uformował się kolejny, świeży,
i zbudziłem się, widząc przed sobą wzgórze.
Wzgórze wspinało się na szczyt
góry. Ku strzępom skał i księżycowemu krajobrazowi.
Kobieta, która odczytywała przeznaczenie, powiedziała: To
jest Twa jaźń i wskazała na część
odkrojoną z większego kawałka. A to – wskazała
na olbrzymią resztę – jest cierpliwość, gra, w którą grasz.
Mały zombie wewnętrznego oka.
Mały dreszcz przerażonego umysłu.
Krajobraz tworzyła syberyjska brzoza, biała kora
na tle błękitu. Jego fragment w oknie, jak zawsze,
był niepełny i doskonały,
jak tylko może być to, co niekompletne.
To tutaj chciałem jej powiedzieć,
że ją kocham,
ale nie mogłem. To tutaj ja i lalka na kocu,
w łóżku obok ściany, z widokiem na górę-przesłanie,
doznaliśmy tego, co niektórzy nazywają chwilą rozkoszy.
Mary Jo Bang
przeł. Paweł Marcinkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz