Ania Tomicka |
Dalekie oczy, co rozumieją wszystko,
mają sieroty żyjących rodziców.
Patrzyły na nieme, zagniewane twarze,
z których zniknął blask miłości nietrwałej,
ich wątłe myśli tłamsił egoizm,
niewiara przy nich dopinała sobie guziki,
widziały również obnażony ból istnienia.
Sieroty żyjących rodziców
nie mówią: byliśmy w teatrze,
tatuś przyniósł rybę.
Powiedzą: tatuś u nas już nie mieszka,
mama wychodzi za mąż,
jak tylko otrzyma rozwód.
W ich oczach dojrzałych
zmieści się lalka i frywolny grymas.
Trzęsą się, drżą
w przypływie histerii,
a odtrącone, zranione serce tych,
co nie zdołają sami unieść krzywdy,
brudną sypialnię przed nimi otwiera
uczy zawiści.
Sieroty żyjących rodziców
są zapomnianą, zamarzniętą łzą
w ogrodzie wiosennym.
Kiedy powracasz z wycieczki,
uwieńczona ptaszęcym gwarem swoich córek,
i dla nich zerwij uśmiech albo kwiat,
dla nich,
przedwcześnie mądrych i smutnych
sierot żyjących rodziców.
Vojtech Mihálik
przełożył Jerzy Pleśniarowicz