Homer i Osjan
Gdzież są dziś Grecy i gdzież są Celtowie?
Jedni i drudzy zniknęli,
Niby dwa grody wspaniałe,
Przepadło w morskiej czeluści.
Dwie tylko wieże sterczą z wód otchłani,
A te dwie wieże — to Homer i Osjan!
Pierwszy był żebrakiem,
A drugi synem królewskim.
To przepaść!
W jednym wszelako byli sobie równi,
Bo obaj byli ślepcami.
Może to płomień, co gorzał w ich duszach,
A może świetny blask ich wielkiej sławy
Odebrał światło ich oczom?
O wzniosłe duchy! Gdy tylko dotkniecie
Strun swoich lutni czarodziejską dłonią,
Zaraz tworzycie — niby słowo boże —
Świat jakiś nowy przed ludzkim obliczem:
Przedziwnie piękny
I przedziwnie wielki!
Czy wy słyszycie Homera?
W pieśni się jego, jak w kopule niebios,
Odbija uśmiech łagodnej radości;
Tutaj się rodzi purpura jutrzenki
I świetne złoto południowych godzin,
Spływając później łagodnym potokiem
Na lazurowe fale morskiej toni
I na objęte nią zielone wyspy,
Na których z ludzkim rodzajem bogowie
Mile pospołu igrają.
Dzieląc twoje zabawy, o boska miłości!
A czy widzicie, oto tam, Osjana?
We mgłę spowity, nad Północnym Morzem,
Wśród dzikich skał, pospołu z groźną burzą
Huczy swą pieśń poprzez bezkształtną noc…
I wstaje księżyc,
Zachodzącemu słońcu prawie równy
Krwawą czerwienią,
Ponurym światłem pokrywając pustkę,
Po której krążą w posępnych szeregach
Cienie rycerzy
Poległych wśród bitwy.
Wszystko promienne
I wszystko kwitnące —
Zawiera twoja pieśń,
Przodku żebraków, Homerze!
Wszystko ponure
I wszystko pustynne —
Zawiera twoja pieśń,
Potomku królów, Osjanie!
Śpiewajcie dalej, śpiewajcie wciąż dalej,
I bijcie ciągle w struny boskich lutni,
Homerze i Osjanie!
Nadejdą lata,
Wieki, tysiąclecia,
I bezlitośnie wszystko wdepcą w ziemię
— Wy tylko jedni będziecie im święci! —
Na wszystko wówczas tchną zgnilizną śmierci
I tylko wieniec na waszej siwiźnie
Zostanie wiecznie zielony!
Sándor Petőfi
tłum. Wiktor Gomulicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz