Odaliska Ingres’a - Tadeusz Różewicz

Jean Auguste Dominique Ingres - Wielka Odaliska
Odaliska Ingres’a

kiedy pierwszy raz ją ujrzałem
pomyślałem
jest jak wąż z sonetu
Adama Mickiewicza
co śliską piersią dotyka
się zioła
nie wiem do dzisiaj
gdzie wąż Wieszcza
ma pierś gdzie łono
wyżej niżej?
odaliska była zwinięta
jak wąż
pod wpływem ciepła
i światła zaczęła się rozwijać przeciągać
pozbywała się szat
płynęła przez wszystkie
sale Luwru
ktoś powiedział do mnie
„nagość była sakralna
to znaczy nieczysta…”
ktoś w sto lat później
(przyprawił)
przykleił do twarzy Odaliski
maskę małpy
to gdzieś w Wenecji na
tym ostatnim biennale
sprytny artysta wizażysta
zamiast klapsa i kopa w d…
dostał brawko
była frajda
fajne było to 51. biennale w Benatkach
Alla Biennale di Venezia
„tutto e perduto anche il pudore”
(„stracono wszystko łącznie ze wstydem”)
pisał w lipcu 1964 roku M. Porębski

Tadeusz Różewicz

Klepsydra - Jorge Luis Borges

Klepsydra

Czas, czas na pustyni
inną substancję wynalazł: ulotną
i ciężką naraz, fizycznie przewrotną,
by śledzić, jak czas tych, co zmarli, płynie.
Otwartym końcem odwrócony stożek
sypie cichutko piasek swych tajemnic,
który się w złoto zmienia, gdy napełni
szkło wydrążone - swój kosmos i morze.
Któż się nie zdumiał tym kształtem surowym
wiedząc, że przyrząd zwykle towarzyszy
kosie trzymanej przez Boga w prawicy
i że go Dürer wymalował z głowy?
Cóż za przyjemność zapatrzyć się w skryty
piasek, gdy sypie się ze swego stoku
i nim opadnie, wznieca wiry wokół,
z pośpiechem, który w ludziach jest wyryty.
Bo cykle świata są też tym przesiewem
i nieskończona jest historia piasku.
Gdyż lekki szczęściem czy ciężką niełaską
losu: wiedz, że cię wieczność nieczuła przewieje.
I nie zatrzyma się nigdy upadek.
Ja się wykrwawiam, lecz nie szkło. Rytuał
sławienia piasku ciągle nas przykuwa:
wraz z piaskiem sypie się z nas życie blade.
W minucie piasku czuję, jak odmierza
się czas kosmiczny: w nią zbiegła historia,
która w zwierciadłach swój pisze memoriał
lub którą Leta magiczna uśmierza.
Filary dymu i filary ognia,
Rzym z Kartaginą w pętli dusznej wojny
i siedem piędzi ziemi niespokojnej,
którą król saski Norwegowi oddał,
Wszystko to burzy, trwoni nieznużona
smółka najcieńsza niezliczonych piasków.
Nic mnie nie zbawi, mnie - rwanego blasku
czasu, co kruchą jest materią w szponach.

Jorge Luis Borges
przekład: Krystyna Rodowska

Padam na ziemię - Anna Świrszczyńska

Padam na ziemię

Padam na ziemię,
ustami do czarnej ziemi.
Mówię: Boże, którego nie ma,
nie daj, żebym zrobiła krzywdę
człowiekowi.
Niech mi wpierw odpadnie ręka,
niech mnie spali
piorun.

Padam na ziemię,
ustami do żywej ziemi.
Mówię: Boże, którego nie ma
na najdalszej gwieździe,
który jesteś we mnie,
Boże doskonały, jak ja jestem nikczemna,
Boże okrutny,
oddaję ci na krwawą ofiarę
największe szczęście
mojego życia.

Anna Świrszczyńska

Od ocalonej - Adrienne Rich

Od ocalonej

Nasz pakt to był zwykły pakt, jaki zawierali
mężczyźni i kobiety w owych czasach

Nie wiem za kogo uważaliśmy się
sądząc, że nasze osobowości
mogą się oprzeć słabostkom rodu ludzkiego

Szczęśliwi lub nie, nie wiedzieliśmy,
że nasz ród ma tego rodzaju słabostki,
a my musimy je dzielić

Jak wszyscy uważaliśmy się za wyjątkowych

Twoje ciało jest tak żywe dla mnie
jak dotąd, a nawet więcej,
gdyż moje uczucie jest bardziej świadome:
wiem, co mogłoby zrobić lub nie

to już
nie ciało boga,
nie posiada władzy nad mym życiem,

W przyszłym roku minęłoby 20 lat,
a ty już dawno nie żyjesz,
ty który mógłbyś zrobić skok,
o którym za późno mówiliśmy,

a który teraz przeżywam
nie jako skok
lecz szereg małych, zdumiewających posunięć,
z których każde umożliwia następne.

Adrienne Rich
przekład: Teresa Truszkowska

Dusze ludzkie - Antoni Lange

Dusze ludzkie

Dusze ludzkie – samotnice wieczne,
Samotnice – jak planety błędne:
Każda błąka się przez drogi mleczne,
Każda toczy koło swe bezwzględne.

Samotnice – jak planety błędne,
Wzajem patrzą na się przez błękity:
Każda toczy koło swe bezwzględne,
Lecz nie zejdzie nigdy z swej orbity.

Wzajem patrzą na się przez błękity,
Wzajem tęsknią ku sobie z oddali,
Lecz nie zejdą nigdy z swej orbity,
Lecz nie pójdą wraz po jednej fali.

Wzajem tęsknią ku sobie z oddali,
Błąkając się, jak przez drogi mleczne,
Lecz nie pójdą wraz do jednej fali
Dusze ludzkie – samotnice wieczne.

Antoni Lange

Długie życie - Kenneth Rexroth

Długie życie

Długie życie,
miejsca i ludzie,
i kryzys ludzkiego gatunku.
A co zostaje? Kryształ
Nieskończenie drobny –
Wielki nieskończenie.

Kenneth Rexroth
przekład: Czesław Miłosz

Ale nie mogę - Wystan Hugh Auden

Ale nie mogę
Rafał Olbiński - "Trzeci wymiar czasu"

"A nie mówiłem?" - tyle usłyszysz od Czasu;
kiedy musimy płacić, Czas tylko zna cenę;
Gdybym mógł Ci to zdradzić, zdradziłbym od razu.

Nam szuranie zelówek - nie przytup obcasów;
Nam płacz, gdy clown z rechotem wpada na arenę;
"A nie mówiłem?" - tyle usłyszysz od Czasu.

Pusto brzmi wróżba szczęścia, pęka szkło kompasu,
Choć tobie - że mi serce sycisz żywym tlenem -
Gdybym umiał coś zdradzić, zdradziłbym od razu.

Gdzieś jest kolebka wiatru, gdzieś są drzwi do głazu,
Gdzieś powód, że się liście ścielą żółtym trenem:
"A nie mówiłem?" - tyle usłyszysz od Czasu.

Może naprawdę róże rosną bez rozkazu,
Może na serio pragnie trwać to przywidzenie;
Gdybym mógł ci to zdradzić, zdradziłbym od razu.

Niech nawet lwy się dźwigną i znikną z obrazu,
Niech armie się rozpierzchną, wsiąkną w grunt strumienie:
Czy choć raz coś innego usłyszysz od Czasu?

Gdybym mógł ci to zdradzić, zdradziłbym od razu.

Wystan Hugh Auden
przekład: Stanisław Barańczak

Saturn - Georges Brassens

Saturn
Jest okrutny, jest małomówny,
a jego żywioł - to czasu bieg.
Nosi piękne imię Saturna,
ostrożnie z nim - on bogiem jest!

Stąpa cicho, chód ma bezgłośny,
jak nocny złodziej, zwrot losu zły;
z nudów róży zasusza pąki,
by zabić czas, by ukraść dni.

I ty najdroższa, kiedyś zapłacisz
za każdy miesiąc, za każdy rok
zmierzchem skóry i szronem białym
na włosach twych i drżeniem rąk,

Starzy poeci już dawno spisali
występki jego i każdy grzech,
dziś uśmiechy śle nam z oddali,
bo próżny bunt, bo na nic gniew!

Wejdźmy razem więc, moja najdroższa,
w rozkoszy ogród i w czuły sad.
Wejdźmy w miłość, jak gdyby wiosna
na zawsze już tu miała trwać...

Niech zazdrości nam gestów i spojrzeń,
zamyśleń, snów i pośpiechu rąk...
Niech wie Saturn, że nikt nie może
już zabrać ich nam - nawet on!

Georges Brassens
przekład: Filip Łobodziński

Z grzmiącego oceanu, tłumu - Walt Whitman

Z grzmiącego oceanu, tłumu

Z grzmiącego oceanu, tłumu, spłynęła na mnie kropla,
Szepcząc: Kocham cię, wkrótce umrę,
Przebyłam długą drogę po to, by cię ujrzeć, by dotknąć,
Bo nie mogłam umrzeć, nie ujrzawszy cię przedtem,
Bałam się, ze później mogłabym cię utracić.

Oto spotkaliśmy się, przyjrzeli sobie, jesteśmy spokojni.
Wracaj w pokoju do oceanu, kochanie.
Ja też jestem jego cząstką, kochanie, nie pobywamy od siebie daleko,
Spójrz na ten krąg ogromny, wszystkiego spójność, doskonałość!
Co do ciebie, do mnie - nieubłagane morze chce nas rozdzielić,
Przez godzinę niesie nas w oddzielnych kierunkach, lecz nie może tak nas
nieść na zawsze;
Bądź cierpliwa - przez chwilę - wiedz, ja pozdrawiam, powietrze, ocean, ziemię,
Co dzień o zachodzie słońca, przez miłość do ciebie, kochanie.

Walt Whitman
przekład: (?)

TO - Czesław Miłosz

TO

Żebym wreszcie mógł powiedzieć, co siedzi we mnie.
Wykrzyknąć: ludzie, okłamywałem was
mówiąc, że tego we mnie nie ma,
kiedy TO jest tam cięgle, we dnie i w nocy.
Chociaż właśnie dzięki temu
umiałem opisywać wasze łatwopalne miasta,
Wasze krótkie miłości i zabawy rozpadające się w próchno,
kolczyki, lustra, zsuwające się ramiączko,
sceny w sypialniach i na pobojowiskach.
Pisanie było dla mnie ochronną strategią
zacierania śladów. Bo nie może podobać się ludziom
ten, kto sięga po zabronione.
Przywołuję na pomoc rzeki, w których pływałem, jeziora
z kładką między sitowiem, dolinę,
w której echu pieśni wtórzy wieczorne światło,
i wyznaję, że moje ekstatyczne pochwały istnienia
mogły być tylko ćwiczeniami wysokiego stylu,
a pod spodem było TO, czego nie podejmuję się nazwać.
TO jest podobne do myśli bezdomnego,
kiedy idzie po mroźnym, obcym mieście.
I podobne do chwili, kiedy osaczony Żyd
widzi zbliżające się ciężkie kaski niemieckich żandarmów.
TO jest jak kiedy syn króla wybiera się na miasto
i widzi świat prawdziwy: nędzę, chorobę, starzenie się i śmierć.
TO może też być porównane do nieruchomej twarzy kogoś,
kto pojął, że został opuszczony na zawsze.
Albo do słów lekarza o nie dającym się odwrócić wyroku.
Ponieważ TO oznacza natknięcie się na kamienny mur,
i zrozumienie, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom.

Czesław Miłosz

Spotkanie - Jan Lechoń

Spotkanie

Dzisiaj nocą samotną, spędzoną bezsennie,
Po promieniach księżyca, jakimś dziwnym tchnieniem,
Sam nie wiem, jak się nagle ocknąłem w Rawennie
I z dawno utęsknionym spotkałem zwidzeniem.

Przez otwarte ktoś okno grał cicho na flecie,
I wiatr lekki woń przyniósł duszącą, upojną -
Jak w mistycznym w nią szedłem wplątany bukiecie,
Pod nieba wyiskrzoną kopułą dostojną.

"Będziecie wysłuchani tęskniący, więc proście!"
Jak przez Boga zaklęty przymknąłem powieki -
I tylkom jakiś dziwny posłyszał szum rzeki,
A później, później Danta ujrzałem na moście.

"Tyżeś to, ty mój mistrzu! Dlaczego tak blady
I czemu taki dziwny niepokój cię żarzy?
Przychodzę cię ubłagać o sekret twej twarzy.
Nic nie wiem. Zabłądziłem. I proszę twej rady".

On to rzekł, czy rzekł księżyc, czy woda to rzekła,
Padłem, głowę ukrywszy rękami obiema:
"Nie ma nieba i ziemi, otchłani, ni piekła,
Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma".

Jan Lechoń

Mam ciebie wciąż jeszcze w oczach... - Agnieszka Osiecka

***

"...mam ciebie wciąż jeszcze w oczach
mam ciebie w sercu na dnie
jeszcze pamięci blady obłoczek
płynie nade mną otula mnie...
mam ciebie wciąż jeszcze w oczach
wciąż ciebie umiem na pamięć
znam twoje ręce na moich włosach
choć z każdym dniem jesteś dalej...
dzisiaj to jedno ci powiem
że kiedy oczy zamykam
stajesz się więźniem dwóch moich powiek
stąd nie uciekniesz donikąd..."

Agnieszka Osiecka

Oczekiwanie - Julia Hartwig

Madonna - Tytus Czyżewki
Oczekiwanie

Tak, w taką właśnie burzę czerwcową,
w nawalny deszcz!
Kiedy niebo rozpęknie jak czarodziejska pocztówka,
w górze ukaże się słońce – to wschód,
w dole księżyc pękaty i gwałtowny –
to noc się cofa za tarczą jasną.
I zapachnie powietrze,
drzewa na mokrej ulicy staną jak olbrzymy
i rzucą się w ciemność spragnione kwiaty z balkonów.

Wtedy urodzi się dzieciątko
nagie jak gwiazda na sianku światła.
I uśmiechnięte krążyć zacznie w gwiazdozbiorze
na wiele, wiele lat.

Julia Hartwig

Dwie Krople - Zbigniew Herbert

Vladimir Kush
Dwie krople

Lasy płonęły -
a oni
na szyjach splatali ręce
jak bukiety róż

ludzie zbiegali do schronów -
on mówił że żona ma włosy
w których się można ukryć

okryci jednym kocem
szeptali słowa bezwstydne
litanię zakochanych

Gdy było bardzo źle
skakali w oczy naprzeciw
i zamykali je mocno

tak mocno że nie poczuli ognia
który dochodził do rzęs
do końca byli mężni
do końca byli wierni

do końca byli podobni
jak dwie krople wody
zatrzymane na skraju twarzy

Zbigniew Herbert

Gniew - Thich Nhat Hanh

Gniew

Trzymam twarz w obu dłoniach.
Nie, nie płaczę.
Trzymam twarz w obu dłoniach,
aby ogrzać samotność -
moje dłonie chronią,
moje dłonie karmią,
moje dłonie zatrzymują
duszę, aby nie opuściła mnie
w gniewie.

Thich Nhat Hanh
przekład: (?)

Nikt tylko ty - Charles Bukowski

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam.
raz po raz będziesz lądował
w prawie niemożliwych
Bec Winnel
sytuacjach.
tamci raz po raz będą próbowali
podstępem, ukradkiem i
siłą
zmusić cię, żebyś uległ, dał za wygraną i (lub) po cichu umarł
w sobie.

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
i niewiele trzeba, żeby ci się to nie udało,
całkiem niewiele
ale śpiesz się, śpiesz się, śpiesz.
po prostu ich obserwuj.
słuchaj co mówią.
tym właśnie chcesz być?
istotą bez umysłu i serca?
chcesz jeszcze przed śmiercią
zaznać śmierci?

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
a wart jesteś uratowania.
niełatwo będzie zwyciężyć w twojej wojnie
ale jeśli w ogóle coś warto wygrać
to właśnie ją.

pomyśl o tym.
pomyśl, jak siebie uratować.
siebie z ducha.
siebie z brzucha.
śpiewającego, magicznego
pięknego siebie.
uratuj go.
nie wstępuj do klubu martwych duchem.

pielęgnuj siebie
z humorem i gracją
a w końcu
jeżeli zajdzie potrzeba
rzuć własne życie na szalę
i mniejsza o to, jakie masz szanse, mniejsza o
cenę.

tylko ty sam możesz się
uratować

zrób to! zrób!

a wtedy dokładnie zrozumiesz, o czym
mówię.

Charles Bukowski

Dusza w powrocie - Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Szukam na próżno - odnaleźć nie mogę -
nie mogę znaleźć dawnej duszy mojej...
Gdzież jest? Gdzie znikła?... Ach! przede mną stoi
jakiś cień - jodła widna przez szeżogę.

Jakiś, cień, mara blada, znikła zjawa -
smutno się, trwożnie, bojaźliwie do mnie
zza mgły uśmiecha - patrzę nieprzytomnie,
strach mi wśród piersi zrywa się i wstawa!

Linda Bergkvist
To widmo - to jest - moja dusza!? Moja
dusza!? To widmo?! Ten cień!? To konanie!?
To dusza moja!? Naokół otchłanie
i mgły... Tak jest: to ona. Mówi: to ja.

To ja... Tak jest: to ty... Ty... Gdzieżeś była?
Milczy. - Skąd wracasz? Powiedz... Schyla głowę.
Mów... Głowa na piersi spada... Przez niezdrowe
szłaś kraje?... Drży, jak haszyszem opiła.

Wróciłaś?... Szepce: tak - i patrzy w oczy,
jak pies, co zwlókł się i wraca ku nodze.
Ty jesteś dusza moja... po złej drodze
szłaś - nawet krew ci, spojrzyj, stopy broczy.

Nie czujesz?... Przeczy głową. Zziębła, blada,
nie czuje bólu, krwi na stopach. - Długo
błądziłaś kędyś - patrz: czerwoną strugą
za tobą bieży krew, co z nóg twych pada.

Długo nie było cię. Pójdź, chcę ci rany
obetrzeć z krwi... lecz gdzie są skrzydła twoje?...
Gdzie skrzydła!? Powiedz! Mów! Jak orzeł dwoje
skrzydeł szerokich miałaś, jak orkany!

Mówi Mów! Na Boga! Gdzie twe skrzydła? Duszo!
Dwa miałaś skrzydła, wielkie, silne, duże,
gdzież są!? - Noc legła na całej naturze,
mgły kłębem spadły w dół i światło głuszą.

Gdzie skrzydła?... Pustka... Zapomniałem ciebie,
nagle uczułem w sobie, że cię nie ma;
zacząłem szukać - przyszłaś, jesteś... Niema
cisza na ziemi zwisła i na niebie.

Nagle cię znaleźć i mieć zapragnąłem:
jesteś - ta sama, co tam, na Jeziorze, --
chłonęłaś w siebie świat... Przyszłaś w pokorze
z bezwładną ręką i spuszczonym czołem...

W źrenicach suchość masz, w skroniach pożogę,
twe skrzydła strzęp, proch duma twa i siła,
na stopach twoich krew... Wiem już, gdzieś była -
anioł cię śmierci wwiódł na swoją drogę.

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Choroba - Marie-Claire Bancquart

Pablo Picasso
Choroba

W ciele są ścieżki pradawne
które zgłębia każdy przypływ bólu,
źródło po źródle.

Ta nasza dryfująca wyspa
w zażyłości z tajnikami siły trwania
nie może uwierzyć:

od jutra ogłasza się koniec trasy?
Ciało do piachu
oprószone będzie solą nicości?

Każda rana staje się słodka
jako dowód
na istnienie drogi wciąż znanej wśród ciemności krwi.

Pocieszam się:
zanim lód sięgnie duszy,
mam całą śmierć jeszcze przed sobą.

Marie-Claire Bancquart
tłum. Krystyna Rodowska

To nie jest rozmowa na telefon - Stanisław Barańczak

To nie jest rozmowa na telefon

Więc przypuśćmy, że tak, ale to nie jest rozmowa
na telefon, wiesz, nasze uszy
mają czułych słuchaczy, zatem przełóżmy to na
język obcy im i nam, i nie mów "tak",
póki nie przełożysz;

więc powiedzmy, że tak, ale to nie jest
wymowa na czasie, wiesz, nasze
ściany mają czułe uszy, zatem odłóżmy to
na potem, na zapas, i nie mów
"tak", póki nie przeczekasz;

więc zgódźmy się, że tak, ale to nie
jest umowa na zawsze, wiesz,
nasze dusze mają cienkie ściany, zatem załóżmy
to na razie, na chwilę, i nie
mów "tak", póki nie przekreślisz;

więc niech będzie, że nie, ale to
nie jest odmowa na serio,
wiesz, nasi słuchacze mają wrażliwe dusze, zatem
załóżmy na niby ten protest, i
nie mów "nie", póki nie przeprosisz.

Stanisław Barańczak

Szatan - Kazimierz Przerwa-Tetmajer


Nad oceanu przywiódł brzeg
szatan, zły duch, człowieka
i rzekł mu: patrz na fale te,
co idą tu z daleka.

Jedna zśród wszystkich owych fal
płynie pomiędzy niemi;
jeśli na wodzie ujrzysz ją,
posiądziesz raj na ziemi.

Odszedł. Zaś człowiek patrzy w dal,
wytęża zadnie oczy -
miriady swoich wiecznych fal
pod brzeg ocean toczy.

On patrzy, czeka. Żre go głód,
pali słoneczna spieka,
członki mu łamie ciągły trud,
sen morzy go - on czeka.

Nadzieja i wątpliwość mu
na przemian sercem miota,
a wszystką duszę chłonie w nim
pragnienie i tęsknota.

Wtem traci z oczu widok fal -
zapadła noc ponura;
może szła fala szczęścia tam
lecz nie mógł poznać: która

I z żalu włosy z głowy rwie,
a szatan drwi zeń: biedny!
Idź w las jodłowy - igły tam
szukaj - tej igły jednej...

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Rozstanie (1-szy przekład) - Milan Rúfus

Rozstanie

Mam wargi pełne twoich warg.
Mam dłonie pełne twoich dłoni.
Jak w rozpadlinach górski wiatr
twój głos - cichnący - we mnie - dzwoni.

Wybacz. To koniec już. Więc wybacz.
Tę chwilę przeczuwałaś z lękiem.
Chłód gwoździe w dłonie nasze wbija,
dotyk krzyżową sprawia mękę.

I choć podstępnie - niby ogień
nadzieja ciała we śnie grzeje -
głos, który mówi nam  "zapomnij",
to głos prawdziwszy od nadziei.

Po nocy ranek wróci znów
znów chłód miłosne skończy boje -
z ust zliżę pianę gorzkich słów
a z twarzy mej - łzy gorzkie. Twoje.

Milan Rúfus
w przekładzie Bohdana Urbankowskiego
PS. Dziękuję:)

Iluminacja o matce - Jolanta Chrostowska-Sufa

Iluminacja o matce

"Dom to wcale nie są ściany i sufity i podłogi, ale ręce naszej mamy" - Anna Kamieńska

Władysław Czachórski - Portret matki
Jest liściem, łodygą,
i ziemią w ogrodzie.
Jest liściem, który dotyka policzka,
gdy w samo południe uciekam przed słońcem
w kosmos zieleni. Liściem.
Jest łodygą, łagodnie przygarbioną
pod spuchniętym niebem. Łodygą.
Gdy wspinam się krawędzią góry,
szukam na szczycie samotnej sosny.
Wiem, że to matka czeka,
oddalona gestem milczenia.
Gdy schodzę, ona ciągle milczy,
i czuję, że niebo, które spada mi na głowę,
ona podtrzyma siłą niewidzialnych ramion.
Jest muszelką, znalezioną na plaży,
która nie rani stopy,
lecz łagodnie toczy się w morze.
Skrawkiem lądu w dzikiej zatoce,
cieniem w pustej ulicy,
który patrzy na mnie jak w swoje odbicie.
Jest dobrym wspomnieniem,
gdy czekam na sen w nieznanych ciemnościach,
I ogrodem, gdy rankiem wychodzę na świat.
Jest liściem, łodygą i ziemią w ogrodzie.

Jolanta Chrostowska-Sufa

Spokojny cud - Lőrinc Szabó

Spokojny cud

Wiem, że nic, nic nas ze sobą nie łączy,
głupiutkie świerszcze wśród traw mieszkające,
wieczorem jednak radość we mnie wzbiera,
kiedy pomyślę, gdy okno otwieram,
że moi mali przyjaciele chcecie
szepnąć w zachwycie: pięknie jest na świecie
– i tak jak łąka, która pocieszenie
w mój pokój wnosi z wonnym swoim tchnieniem
i siano ciepłe z powiewu przybojem,
księżyca żagiew, gwiezdnych iskier roje,
tak i wy teraz rozśpiewanej duszy
swej pozdrowieniem pragniecie mnie wzruszyć,
budując z dźwięków, muzyką łagodną
swą wznosząc wokół posłania mojego,
nad ruinami dnia podnieconego,
to, co radością naszą tak pogodną
bywało niegdyś: cud cichy, spokojną
noc letnią dźwięczną, szczęśliwą, upojną.

Lőrinc Szabó
przełożył Bohdan Zadura

Po raz ostatni wyjmuje się listy - André Breton

Po raz ostatni wyjmuje się listy

List na który czekam podróżuje incognito w kopercie
Z przyklejonym znaczkiem a w innym świecie
Ten znaczek ma stempel zodiaku
Trudno odczytać nazwisko wśród ząbków na brzegu
Kiedy już do mnie dojdzie słońce będzie zimne
Będzie pełno nędzarzy na Place Blanche
Wśród których wyróżniać się będzie moja odwaga
Podobna do wirówki wiewiórek
Otworzę go jednym uderzeniem wiosła
I zacznę czytać
To nie omieszka ściągnąć zgromadzenia
Ale ja nie przestanę
Słowa dotąd nieznane popłyną na wietrze
Całe z podpalonej słomy i błyszczeć będą w azbestowej klatce
Zawieszonej na drzewie zagadek
List na który czekam będzie koloru przygasłych żaglowców
Lecz wieści mi przyniesie w formie rannej rosy
Odnajdę w tych formach wszystko co straciłem
Te światła co kołyszą rzeczy nierealne
Te zwierzęta przeistoczone dzięki którym coś tam zrozumiałem
Te kamienie rzucane jakby po to żeby mnie wytropić
Jakże małych rozmiarów jest ten list na który czekam
Byle tylko nie przepadł wśród ziaren trucizny

André Breton
tłum. Krystyna Rodowska
Dziękuję:)*

Sen i przebudzenie Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej

Sen i przebudzenie 
Serce moje straciło pół wagi
w czarnej kąpieli...
Przyszło kilka aniołów półnagich -
miłość ze mnie jak suknię zdjęli.

Kurczę się, ściemniam, zmieniam,
układam jak groch w łupinie -
zapominam własnego imienia
i czas mi przez głowę płynie.

Przyczepiona jak bańka do sennych porostów,
bezpiecznie żyję w niebycie.
Zapominam po prostu,
że jest życie.

Powinnam pozostać raczej
w tym świecie sinym!
bo na powierzchni płaczę,
jak Mojżesz w koszu z wikliny.

Budzę się, jak się budzi domniemany nieboszczyk,
z przebudzenia szczęśliwy i dumny,
zanim się nagle zatroszczy,
uderzywszy o ścianę trumny.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Pierwszy stopień szaleństwa Małgorzaty Hillar

Pierwszy stopień szaleństwa

Rzucić to wszystko, schłopieć,
otoczyć się lasem, czerpać wodę z jeziora,
odejść od tysiąca zużytych słów,
przez które sens wylatuje
jak przez dziurawe rzeszoto,
wyszukać miejsce dziewicze
o urzekających porankach,
zamknąć się w białej celi,
odnaleźć siebie
albo zagubić siebie
skazując się być może
na godziny obezwładniającej klasztornej acedii.

Tożsamość? Kpij sobie z tego.
Patrząc wstecz, wspominając
swoje przeświadczenia i przypadki,
powiedz sam -
jak tu można mówić o tożsamości.

Małgorzata Hillar

Kobieta - Pavel Bunčák


Kobieta 
Wyrosła z ziemi
Witam cię pozdrowieniem krzaku malin
Przelewasz swoje szczęście aż do korzeni bytu
Pijesz z najdrobniejszych żyłek ogrodu
Szczęście swoich dalekich dzieci

Lecz także meteor który spadł
Znaleziona zapomniana gdziekolwiek
Zakotwiczona w miazdze
Cudowna w swoim osamotnieniu
Bliska wszystkim
Wspominająca oddale

Kiedy napoiłaś doliny
Uśpiłaś całe gaje ptasząt
Przemieniasz się nagle w krzew
Otwierasz pasiekę swoich cierni
Przemieniasz je w kwiaty
Najkrótsze połączenie nieba z ziemią

Pavel Bunčák
przełożył Andrzej Czcibor-Piotrowski

Zapomnij - Czesław Miłosz

Zapomnij

Zapomnij o cierpieniach,
Które sam zadałeś.
Zapomnij o cierpieniach,
Które tobie zadano.
Wody płyną i płyną,
Wiosny błysną i giną,
Idziesz ziemią ledwie pamiętaną.
Czasem słyszysz daleko piosenkę.
Co to znaczy, pytasz, kto tam śpiewa?
Dziecinne słońce wschodzi,
Wnuk i prawnuk się rodzi.
Teraz ciebie prowadzą za rękę.
Nazwy rzek tobie jeszcze zostały.
Jakże długo umieją trwać rzeki!
Pola twoje, ugorne,
Wieże miast, niepodobne.
Ty na progu stoisz, zaniemiały.

Czesław Miłosz

Jestem niczyj - Edward Stachura


Jestem niczyj...

Miałem ojca, miałem matkę,
Miałem braci, miałem siostrę,
Miałem też,
Miałem też przyjaciół trzech.
Było dobrze, było źle,
Ale zawsze jakoś było.

Potem ona się zjawiła,
Wszystko dla niej porzuciłem
I kochałem ją, kochałem,
Śmierci nic się nie lękałem,
Potem poszła, luty był,
Już nie żyje ten, co żył.

Nie mam ojca, nie mam matki,
Nie mam braci, nie mam siostry,
Nie mam też (szum wietrze, szum),
Nie mam też przyjaciół już.
Chodzę tu, chodzę tam,
W tłumie ludzi zawsze sam.

Nie mam już nic.
Nie mam już nic.
Ale też nikt mnie nie ma.
Nikt mnie nie ma.
Nikt mnie nie ma.
Nie ma mnie nikt.

Jestem niczyj.
Jestem niczyj.
Jestem niczyj.

Edward Stachura

Pytania do Hioba - Anna Kamieńska

Pytania do Hioba

Hiobie zachodzę w głowę
co ci pomogło przetrwać
jedną setną twoich klęsk nieszczęść chorób
zdruzgotałaby każdego
można by rzec że zszedłeś
na samo dno niedoli
gdyby niedola ludzka mogła mieć dno

Będziesz wiecznym Hiobem
Hiobem powracającym
Georges de La Tour - Hiob lub Hiob wyszydzany przez żonę, ok. 1650
symbolem nie zawinionego cierpienia
jakbyś już zawisł na krzyżu

Coś sobie powtarzał
gdy cię opuścili wszyscy
gdy wszystko straciłeś
i łaknąłeś tylko śmierci

Jak się cierpi tak bardzo
jak się żyje z wątrobą poszarpaną
z pokąsanym sercem
z wstrętem do siebie samego
Jak się znosi życie
które już nie jest życiem

Hiobie od wszystkich moich pytań
wezbrałoby morze
jesteś dla mnie samą ciemnością
niewiedzą i zdumieniem
Ale każde pytanie moje milknie w drodze
jest jak ręka co by chciała
dotknąć twej dłoni
i zawisła w pół gestu
Boję się poruszyć twój ból
zarosły może niby pocisk w ranie

Dlaczego zdaje nam się że wiedza tkwi w cierpieniu
a nie w radości
Może to błąd perspektywy
Raczej za wesołymi by nam biegać
i pytać gdzie przyczyna ich radości
skąd mądrość śmiechu
Od nich się uczyć raczej
niż badać cierpiących
studiować męki chorych
jakby tam tkwiła prawda

Ty wiesz jak do nieszczęścia zbiegają się ludzie
Jest w tym coś więcej od pustej ciekawości
Charczącym konającym zemdlonym
wydrzeć ich tajemnicę
wyszarpać z ich trzewi prawdę śmierci. Jak się umiera
Tak jak się żyje
Najprostsi noszą w sobie to przeczucie

Hiobie chciałabym cię tylko zapytać o jedno
Lecz to pytanie także
mogłoby cię zranić
Hiobie o nic już nie pytam
W twoich oczach
jak w młynie
jest więcej wody
niż w moich ustach ziarna pytań
Żegnaj

A Hiob odwrócił się
i szeptał Panie Panie

Anna Kamieńska

Zmrok - Dean Koontz

z Księgi policzonych smutków

Nie jest jeszcze za późno, w miłości szukajmy ocalenia.
Więc czemu sny nam nienawiść,
w koszmary wiecznie zamienia.
Wiary, co w sercach nam mieszka, tłumić już nie musimy.
By wiedzieć, że mury piekła my sami dla siebie wznosimy.
To kształt my mu nadajemy, my ogień rozniecamy.
I w jego jasny płomień nadzieje nasze ciskamy.

Lecz i niebiosa przecież są dziełem naszego tworzenia.
To w naszych rękach spoczywa łaska wiecznego zbawienia.
Czego nam tylko trzeba - wyobraźni i myślenia.

Ciemność łapczywie dni jasne pożera
Ciemność żąda i wszędzie dociera
Ciemność słucha , patrzy i czeka
Ciemność dniem rządzi, z triumfem nie czeka
Czasem w milczeniu ciemność nadchodzi
Czasem w radosnych werbli powodzi

Deszcz cieni, burza, szkwał napiera!
Dzień się poddaje, noc wszystko pożera.
Gdy dobro to jasność, a zło - zmierzch ponury.
Zło świat otacza grobowca murem
Nadchodzą; koniec, strach i MROK

Święci mężowie powiadają, że życie to tajemnica.
I wierzą w ten koncept z radosnym obliczem.
Lecz są tajemnice, co gryzą z wściekłości
I pragną cię dopaść, wśród nocnej ciemności.

Dean Koontz

Jedynej Ocalonej - Dean Koontz

z Księgi policzonych smutków

Niebo jest głębią, niebo jest mrokiem
Światło gwiazd tylko zimnym obłokiem
Gdy patrzę w górę, lękam się nieraz
Że wszystko co jest, to - tu i teraz
Ów świat samotny, ziemia zmęczona
I gwiazdy martwe, i dal niezmierzona...
Nie widzę powodu, by z losem się zmagać
By śmiać się radośnie czy gorzko płakać
By spać czy też czuwać wciąż na nowo
Obietnice spełniać i dawać słowo
Więc nocą kieruję oczy złaknione
Na niebo - czyste, lecz nieprzeniknione
Ten zimny jak kamień łuk ponad nami
Czy jesteś tam, Boże? Czyśmy tu sami?

Dean Koontz

Jasności promieniste - Czesław Miłosz

Jasności promieniste

Jasności promieniste,
Niebiańskie rosy czyste,
Pomagajcie każdemu
Ziemi doznającemu.

Za niedosiężną zasłoną
Sens ziemskich spraw umieszczono.
Gonimy dopóki żywi,
Szczęśliwi i nieszczęśliwi.

To wiemy, że bieg się skończy
I rozłączone się złączy
W jedno, tak jak być miało:
Dusza i biedne ciało.

Czesław Miłosz

Powrót Hioba - Anna Kamieńska

Albrecht Dürer – Hiob z żoną
Powrót Hioba

Nie umarł Hiob
nie rzucił się pod pociąg
nie zdechł za drutami
nie wywiał go komin
rozpacz nie dobiła
Dźwignął się ze wszystkiego
z nędzy brudu
świerzbu samotności
Ileż bardziej prawdziwy byłby Hiob umarły
jeszcze po śmierci Bogu bólu pięściami grożący
Lecz Hiob ocalał
obmył ciało z krwi potu wrzodów
i legł we własnym odzyskanym domu
(...)
Lecz Hiob szczęśliwy nie miał siły być szczęśliwy
bał się że wtórym szczęściem zdradza szczęście
bał się że wtórym życiem zdradza życie
Nie lepiej by ci było Hiobie
gnić w utraconym raju z umarłymi
niż teraz czekać na ich nocne nawiedziny
we snach przychodza zazdroszczą ci życia
Nie lepiej było szczęśliwy Hiobie
zostać ochłapem jak jesteś ochłapem
wrzody z twych dłoni i twarzy obmyte
w głąb się przeżarły do serca wątroby
Umrzesz Hiobie
Nie lepiej ci było umierać
z innymi w jednym bólu i żałobie
niż teraz z szczęścia nowego odchodzić
Wśród nowych ludzi zbędny jak wyrzut sumienia
w ciemności chodzisz ciemnością owinięty
ból przecierpiałeś przecierp teraz szczęście
A Hiob szeptał uparcie Panie Panie

Anna Kamieńska

Pieśń I 11 [Do Leukonoe] - Horacy

Pieśń I 11 [Do Leukonoe]

Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie,
Jaki nam koniec gotują bogowie,
I babilońskich nie pytaj wróżbiarzy.
Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy.
A czy z rozkazu Jowisza ta zima,
Co teraz wichrem wełny morskie wzdyma,
Będzie ostatnia, czy też nam przysporzy
Lat jeszcze kilka tajny wyrok boży,
Nie troszcz się o to i… klaruj swe wina.
Mknie rok za rokiem, jak jedna godzina.
Więc łap dzień każdy, a nie wierz ni trochę
W złudnej przyszłości obietnice płoche.

Horacy
przekład: Henryk Sienkiewicz

Hymn o tym, czego nie ma - Endre Ady

Hymn o tym, czego nie ma 
Jutrznia, która nie świeci,
Noc oślepła od bieli,
Bóg pozbawion dobroci,
Czart w łagodność się wcielił.

Lato skute jest lodem,
Zima zieje upałem,
Żal jest kwiatem czerwonym
I brąz rdzawi się w chwale.

Śnieg jest czarny bawolo,
Białą jest sadza smoły,
Tylko złym snem jest dzisiaj,
świeci jutra rdzeń goły.

Śmierć jest tańcem odwiecznym,
Życie małym przystankiem,
Grzech piękniejszy od cnoty,
Wina cnoty porankiem.

Miód jest gorzki jak piołun
I sól słodsza od miodu,
Wielkim kłamstwem jest dzisiaj,
A prawdą zwiewność wschodu.

Tego co jest, już nie ma,
Prawda krwawi za rogiem,
Diabeł jest naszym bratem
I Bóg jest naszym wrogiem.

Endre Ady
w przekładzie Tadeusza Nowaka

W każdej przemianie podobna - Krzysztof Kamil Baczyński

 Marek Langowski - Ku światłu
W każdej przemianie podobna...

W każdej przemianie podobna kręgowi czasu,
jak rok obracasz się stojąc i jeszcze stąd
widzę cię na równinach, górach i grzywach lasów,
w które światło nalewasz dzbanem splecionych rąk.
I morzu podobna przenosisz odbicie wszystkich pogód,
które płynęły i grały w mosiężne kotły chmur.
Dłonią poruszysz - jest zima, uśmiechasz się - to jesień
ciernie uczyni z głogów wianiem miedzianych piór.
W jabłkach dojrzewasz i zieleń wypełniasz żółtym sokiem.
Uchwycę powietrze dłonią - to jesteś każdy krzew
i każdy ptak na modrzewiu
albo muzyki obłokiem
i złotą strugą drzew.
Ach, płoną drwa na kominach i sanie suną w puch,
kot przeciągając się mruczy, wzdyma się w giętki łuk.
Ty jesteś w rzece i w każdym ruchu odbity twój uśmiech.
Obudź się śniegiem, polaną, zmień się w danieli róg,
pod wieczór będziesz ciałem i w moim ciele uśniesz,
a rano znów się obudzę, miną znużeni ludzie,
znajdą na mojej piersi uśpiony biały głóg.

Krzysztof Kamil Baczyński

Hiob i młodzieniec - Anna Kamieńska

Ilija Riepin - Hiob i przyjaciele
Hiob i młodzieniec

Hiobie przyszedłem się uczyć od ciebie
ufny jak chłopię z tabliczką
i pocałunkiem matki na policzku
Otwórz usta
i ucz mnie
jak znosić ból śmierć samotność
stratę przyjaciół obelżywe słowa
a nade wszystko starość

Kiedy zasypiam
czy potrafię umrzeć jak inni

Czym jest samotność
dlaczego uciekam od niej
w ciasne uściski kobiet
Kiedy patrzę na swego ojca
obwiniam go że się zestarzał
że skóra zwisa mi z podgardla
za duża na niego
Jak mógł pozwolić swojej twarzy
tak się zmarszczyć
A ręce chyba drżą mu naumyślnie
na złość młodym
Patrzcie i wy tacy będziecie

Kiedy jestem zdrowy
oddycham jakbym pił źródlaną wodę
moja skóra jest czysta
radość mi sprawia całe moje ciało
cokolwiek czyni jawnie lub w ukryciu
Powiedz mi czym jest choroba
czym jest obrzydliwość własnego ciała
czym jest ja które cuchnie
Czy gdy cierpiałeś duch twój był czysty
i ulatywał w rzeźwy oddech lasów

Naucz mnie Hiobie żyć
ucz mnie upływu czasu
bo wszystko w nas jemu zaprzecza
jak kłoda położona w poprzek rzeki

Hiobie ucz mnie cierpliwości
ucz mnie posłuszeństwa
którym się brzydzę
Chcę być cały sprężony wolny pewny
jak strzała wypuszczona z łuku
Kto mi odbiera wolność
gdy mi każe potknąć się na drodze
cierpieć z obrazy na samego siebie
Nazywasz to sumieniem
Boję się czy sumienie nie jest mym demonem
Hiobie to byłoby więzienie
ja uwięziony w sobie

Hiobie czemu nie chcesz mnie uczyć Hiobie
Odchodzę smutny
myśląc że nikt nikomu nie zdoła pomóc
Nawet liter alfabetu wypisanego na twej twarzy
nie chcesz mi pokazać
Odsyłasz mnie do czasu
Pożyjesz zrozumiesz
Lecz tego właśnie ja nauczyciela nie chcę
nie życzę sobie
Czy On kazał ci wiedzę zostawić dla siebie
mógłbyś tak wiele gdybyś otwarł serce

Jeśli nie
pójdę szukać innego nauczyciela
mistrza sprawniejszego w słowie
widać cię życie nic nie nauczyło
choć zgarbowało skórę

Młody odszedł w gniewie
a Hiob szeptał w głąb siebie Panie Panie

Anna Kamieńska

Złe miejsce - Dean Koontz

Złe miejsce
z Księgi policzonych smutków

Odmienny obraz każde widzi oko
I każde ucho inny słyszy śpiew,
A każde serce, gdy wejrzeć głęboko,
Ukaże własną sromotę i grzech.

Diabły ukryte pod ludzkim przebraniem
Na koniec piekieł zasiedlą podziemia,
Lecz dobroć, przyjaźń i miłość powstanie
Z dna serca biednego stworzenia.

The Bad Place

Every eye sees its own special vision;
every ear hears a most different song.
In each man's troubled heart, an incision
would reveal a unique, shameful wrong.

Stranger fiends hide here in human guise
than reside in the valleys of Hell.
But goodness, kindness and love arise
in the heart of the poor beast, as well.

Dean Koontz

Zuzanna - Leonard Cohen



Zuzanna

W swe miejsce nad rzeką
Zabiera cię Zuzanna
Możesz słuchać plusku łodzi
Możesz zostać z nią do rana
Wiesz że trochę źle ma w głowie
Lecz dlatego chcesz być tutaj
Proponuje ci herbatę
Oraz chińskie pomarańcze
I gdy właśnie chcesz powiedzieć
Że nie możesz jej pokochać
Zmienia twoją długość fali
I pozwala mówić rzece
Że się zawsze w niej kochałeś

I już chcesz z nią powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Wiesz że ona ci zaufa
Bowiem ciała jej dotknąłeś
Myślą swą

Pan Jezus był żeglarzem
Gdy przechadzał się po wodzie
Spędził lata na czuwaniu
W swej samotnej wieży z drewna
Gdy upewnił się że tylko
Mogą widzieć go tonący
Rzekł — Żeglować będą ludzie
Aż ich morze wyswobodzi...
Lecz zwątpił zanim jeszcze
Otworzyły się niebiosa
Zdradzony niemal ludzki
Jak kamień zapadł Jezus w mądrość swą

I już chcesz z nim powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Myślisz — chyba mu zaufam
Bowiem dotkną twego ciała
Myślą swą

Dziś Zuzanna za rękę
Prowadzi cię nad rzekę
Cała w piórach i w łachmanach
Z jakiejś Akcji Dobroczynnej
Słońce kapie złotym miodem
Na Madonnę tej Przystani
Pokazuje ci gdzie patrzeć
między śmieci oraz kwiaty
Są tu dzieci o poranku
Bohaterzy w wodorostach
Wszyscy dążą do miłości
I podążać będą zawsze
Gdy Zuzanna trzyma lustro

I już chcesz z nią powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Wiesz że można jaj zaufać
Bo dotknęła twego ciała
Myślą swą

Leonard Cohen
przekład: Maciej Zembaty

Alleluja - Leonard Cohen


Alleluja

Tajemny akord kiedyś brzmiał
Pan cieszył się gdy Dawid grał
Ale muzyki dziś tak nikt nie czuje
Kwarta i kwinta
Tak to szło
Raz wyżej w dur, raz niżej w mol
Nieszczęsny król ułożył Alleluja

Alleluja, Alleluja, Alleluja
Alleluja

Na wiarę nic nie chciałeś brać
Lecz sprawił to księżyca blask
Że piękność jej na zawsze Cię pobiła
Kuchenne krzesło
Tronem twym
Ostrzegła cię, już nie masz sił
I z gardła Ci wydarła Alleluja

Alleluja, Alleluja, Alleluja
Alleluja

Dlaczego mi zarzucasz wciąż
Że nadaremno wzywam Go
Ja przecież nawet nie znam Go z imienia
Jest w każdym słowie
Światła błysk
Nieważne czy usłyszy dziś
Najświętsze, czy pęknięte Alleluja

Alleluja, Alleluja, Alleluja
Alleluja

Tak się starałem ale cóż
Dotykam tylko zamiast czuć
Lecz mówię prawdę nie chcę was oszukać
I chociaż wszystko
Poszło źle
Przed panem pieśni stawię się
śpiewając tylko Alleluja

Alleluja, Alleluja, Alleluja
Alleluja

Leonard Cohen
przekład: Maciej Karpiński i Maciej Zembaty

Regression in die Ursuppe - Tadeusz Różewicz

Regression in die Ursuppe

na początku była gęsta
zupa w której pod wpływem
światła (i ciepła)

powstało życie

z tej zupy wyszedł stwór
a raczej coś
co przemieniło się w drożdże
w szympansa
po jakimś czasie pojawił się bóg
który stworzył człowieka
mężczyznę i kobietę
słońca kotka i kleszcza

człowiek wynalazł koło
i napisał Fausta

zaczął drukować
papierowe pieniądze
powstało wiele różności
pączki tłusty czwartek
miłość platoniczna pedofilia
dzień poezji (sic!)
dzień reumatyka (sic!)
dzień chorego – to dziś!
wreszcie przyszedłem i ja
na świat w roku 1921 i nagle ...
apsik! jestem stary zapominam okulary

zapomniałem że była
historia Cezar Hitler Mata Hari
Stalin kapitalizm komunizm
Einstein Picasso Alka-pone
alka-seltzer i alka-ida

w ciągu 80 lat
zauważyłem że „wszystko”
zamienia się w dziwną zupę
- ale zupę śmieci nie życia
tonę w tej zupie śmierci
wołam po angielsku
help me help me
(po polsku już nikt nie rozumie)

chwytam się brzytwy
(inny złapał Pana Boga za nogę)

kiedyś bardzo dawno
święty Franciszek polskiej poezji
Józef Wittlin
napisał hymn o łyżce zupy
ale zapomniał jaka to zupa
nagle wychodzi
z kuchni moja żona

jest coraz piękniejsza
„czy zjesz ze mną kolację”?
„już zjadłam” odpowiada

gdybym był Salomonem
to stworzył bym dla Ciebie
pieśń nad pieśniami
ale z pustego i Salomon
nie naleje a co dopiero
poeta z Radomska!
(nie z Florencji Paryża
tylko z Radomska...) Radomsko
domowa moja rzeczułko (?)
może rzeczółko albo rzeczko
żeczułko? Po skończeniu
80. roku życia nie obowiązuje
mnie ortografia
... mój Tadeuszu
czemu się tak trudzisz?

na stare lata doczekałem
jakiegoś czata kolumny
maupy bramy
patrzę na wielki wóz
nade mną
i nie wiem co o tym myśleć
patrzę na mały
i myślę wóz albo przewóz

wspaniały był wnuk Goethego
co On powiedział?
... ich stehe vorm Kapitol
und weiss nicht was ich soll!

a dziadziuś musiał napisać
dichtung und wahrheit
i dodać całą podróż włoską

brawa! brawa! dla wnuka
czas wracać do ur-zupy
bracia poeci (i siostry
poetki tyż!)
wracajmy do fazy analnej tam źródło sztuk wszelkich
pięknych i brzydkich
tertium non datur?
ależ datur datur
właśnie tertium powstaje na naszych oczach

Tadeusz Różewicz

Świt - Iwan Bunin

Józef Chełmoński - Świt - królestwo ptaków
Świt

Wysoko wzeszedł i hen bieleje
Księżyc na nieba pobladłym tle.
Mrok nocy chowa się już we mgle.
Z dolin zielonym porankiem wieje.
Wieje młodzieńczą radością z pól,
A dzwon kościelny, jak śpiew srebrzysty,
Niedzielę brzmieniem oznajmia czystym…
Rozpal się jaśniej, kolejny dniu!
Na czystym, słońce, zaświeć błękicie,
Ukaż swój zwykły blask, zwykły żar,
Głoś ludziom wszystkich stanów i wiar,
Że dniem radości jest całe życie!

Iwan Bunin
tłum. Maciej Wroński