William Butler Yeats - Żeglując do Bizancjum

Żeglując do Bizancjum

I
AI 2024
To nie jest kraj dla starych ludzi. Młodzi
Objęci ramionami, ptaki w gałęziach drzew –
Ginące pokolenia – nucące swój śpiew,
Wodospady łososi, pełne makreli wody,
Ryby, zwierzyna, ptactwo, jak lato długie opiewa
Wszystko, co się poczyna, umiera i rodzi.
Nie dba, kogo muzyka zmysłów pochłonęła,
O wiecznie młody umysł i o jego dzieła.

II
Starzejący się człowiek jest rzeczą żałosną,
Zdartym łachem na kiju, jeśli nie powstanie,
By śpiewać, klaszcząc w dłonie, i śpiewać tym głośniej,
Im więcej strzępów w śmiertelnym przebraniu.
Jedyną szkołą śpiewu zaś jest studiowanie
Pomników własnej duchowej świetności.
Dlatego żeglowałem po morzach, by wreszcie
Stanąć w Bizancjum, starym, świętym mieście.

III
O mędrcy, których święty ogień Boga sięgnął,
Jak na złoconych mozaikach na murze,
Wyjdźcie z ognia świętego, otoczcie mnie w kręgu,
Zacznijcie uczyć śpiewu moją duszę.
Wypalcie moje serce. Z pożądania chore,
Związane ze zwierzęcym, zdychającym stworem,
Nie wie, czym jest. Wy mnie więc unoście
W wymyślną sztukę wieczności.

IV
Raz już poza stworzeniem, nigdy nie przybiorę
Mej cielesnej postaci z pierwotnej istoty,
Ale taką, jaką grecki złotnik czynił, formę
Wezmę: z kutego złota i emalii złotej,
By senny cesarz zasnąć nie był skory
Lub na złotej gałęzi będę śpiewał o tym,
Co przeminęło, przyjdzie, co mija jak w tańcu,
Szlachetnym panom i paniom Bizancjum.

William Butler Yeats
Przeł. Ludmiła Marjańska



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz