Roman Kochanowski - Pejzaż wiejski - 1896 |
Przedwiośnie rozlepiło ostrożnie zielony biuletyn.
W nagim dniu szeleściły szpaki.
Szeleściły jak brunatne złoto, rzeka i wiatr.
- «Jesteśmy świeży, szeroki krzyk ptaków, wilgi i gąszcz.» -
W Biadolinach nad rzeką miękko stał jeszcze młyn. W biały mróz.
- «Jedziemy doliną; krzycząca ostro kobieta i mąż.» -
W mrozie skrzypi srebrny wóz.
- «Kogóż tam macie, dobrzy ludzie?» -
- «Kogo wołacie wskroś, po grudzie?» -
Ziemia ocieka jaskrawą farbą słonecznej palety.
Maszerowali rano spłoszeni, w dół, jak ptaki.
Żar się ostrożnie w pola kładł.
W dole zielony martwo błyszczał dwór.
Górą zaskrzypiał rączo mróz i młyn.
Od świeżych i błękitnych gór
Rozwinął się pachnący, jaworowy dym.
I wiosna tchnęła mokrą wonią kalin.
W rzece brunatne złoto wody
Szeleści, jak szept szpaków, blask i żywość piór.
- «Jesteśmy wodni ludzie. Jedziemy z gór po chleb.
Soczysty, czarny, tłusty, pachnący jak trześniowy szczep.» -
Długo, długo w dolinę wołając, jechali.
Gdy zamulone w górach gwiazdy pękają nocą krzykiem pstrym
Wiosna rozlewa w drzewach zielony soków płyn
I białe wstążki surowej pogody.
Z białego dworu w górę nagi las.
Tak pusty, jak wygnanie ptaków.
Albo pokój kobiety samotnej, tylko czarny.
Dębom śnieg jeszcze, jak starcom siwizna, rozlał się w brodzie
Z wolna wychodził śpiew i jak chłop po pas
Rozbrodził się w mroźnym, kruchym zachodzie.
W zimnym ogrodzie gruby, złoty mur.
Za szarym murem tłusty, biały dwór
W lesie, jak brunatne złoto, cicho szeleściły liście, sina rdza i sarny
Zeschnięte wrzawą świerków jak szumem wiatraków.
- «Wyjedziemy stąd na słońce, wyjedziemy na dolinach!» -
Był młyn w górze, chleb we dworze, a głód tańczył jak zła dziewka w Biadolinach.
Marian Czuchnowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz