O wysokim księżycu
Prześwietlij mię na wylot swoją drżącą smugą,
Po promieniu mię prowadź wysoko i długo,
Chmurami mię opowij i unieś, jak w wianku,
W prześcieradle twej tęczy, umarły kochanku.
Wabią mię twoje oczy szkliste i zielone,
W oknach cicho, jak obłok zatrzymany, płonę,
Owinięta w wilgotnych twoich pajęczynach,
Patrzę, jak błądzisz w górze, siadasz na kominach.
Ciemność, ciemność naokół i światło na licu
Niesiesz dla mnie, mój słodki, wysoki księżycu,
Światło, co mię usypia, ciemność, co kołysze
W spokój senny, bezdenny i nieziemską ciszę.
Kazimierz Wierzyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz