Jakże mógłbym żyć w tym mieszkaniu wiatrów? - Artur Lundkvist

* * *

Jakże mógłbym żyć w tym mieszkaniu wiatrów?
Wiatr wstrząsa moim łożem, w wietrze ginie mój krzyk.
Wiatr gasi mój ogień, pokrywa moją miłość.
Wiatr odziera liście z moich drzew
i smuży się jak ciemne włosy nad wodami.
Wiatr spędza konie na dół z górskich zboczy.
Wiatr zmaga się z chmurą niosącą burzę i zwycięża.
Wiatr połyka kurz gromadzący się na drogach
i dymy ze wszystkich kominów.
Wiatr tnie policzki swymi ostrzami
i głosy dzwonu dobywa ze skał.
Wiatr zapędza zwierzęta do podziemnych legowisk.
Wiatr wycieńcza moje ciało, rozprasza mą duszę.
Wiatr ogłusza mnie i odrzuca swoim hukiem,
zaciekłością nieskończoną,
nacierając całą siłą swego błękitnego łona.
Wiatr zamyka otwartą książkę
i liść przylepia do ust kamienia.
Wiatr mieści w sobie wszystko, co żyje i pędzi
na oślep, od urodzenia do zagłady,
ze skargą na wszystkich przelotach i szczytach.
Wiatr jest bez serca i nie do zranienia,
i pozostaje tajemnicą,
która co dzień otwiera nam oczy, wstrząsa domem naszych przyzwyczajeń.
Na cały świat wieje ten wiatr – po nieskończoność.

Artur Lundkvist
przełożył Zygmunt Łanowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz