Cacka - Cyprian Kamil Norwid

Cacka

Myśliłem ja - że  L i r a  i że  S t y l,
Choć fala je nosi, jak łabędzia,
Nieobliczającego dróg i chwil.
Choć cel mają w sobie, są – n a r z ę d z i a.

Myśliłem - że, gdy lud nie ma bytu,
Że słowu jeżeli brak powietrza,
Dotyka wieszcz kluczem u zenitu,
Skąd aura na świat płynie letsza.

Ja - myśliłem, że każda ze strun wie,
W jaką porę? wydzwonić? co i gdzie?...
I myśliłem - że przez ich balsamy
upowinowacone różności
Czynią - iż  s p ó ź n i o n y c h  p r a w d  nie mamy -
Spóźnionych dla miękkiej drażliwości.

Myśliłem! - że wieszczów było tyle,
Ile jest blizn dotkliwych? - a które
Przez  f o r m - c z a r y - przez  s t o s o w n ą  c h w i l ę -
Opatrują się i leczą w porę - - -

Och!... ja byłem błędny i sam chory:
Ponętniejsze jest lir przeznaczenie -
Są one dla prawd, czem w oknach  s t o r y,
Na których wstrzymują się promienie,
Wyświecając płótno malowane
Z malachitowemi krajobrazy,
Ze źródłami ametystowemi,
Pasterkami, owianemi w gazy…
Z ziemią tą… co nie dotknęła ziemi!

One śnią: że szyba?... to - posadzka!
One nucą: «Stąpaj bez poręczy
W objęcia Fantazji, co się wdzięczy...»
— — — — — — — Cacka — cacka!!

Cyprian Kamil Norwid

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz