Zaplątanie ponure,
Co za sen mi służyło,
W blasku omdlewa chmurę,
Różaną i zawiłą.
Duszy zdzieram zasłony,
Ufnością uskrzydlony:
Pierwszy hejnał odwagi!
Przez wydmy krocząc białe,
Stawiam stopy wspaniałe
W ślady mojej rozwagi.
Chwała! uśpione jeszcze
Wy, bliźniaczym uśmiechem,
Czułe podobieństw dreszcze,
Słów błyskające echem!
Jak pszczoły w brzęku płoszę,
I zbiorę całe kosze,
Na szczebel wielokrotny
Drabiny mojej złotej,
Dygocący z ochoty,
Już stawiam sandał lotny!
Zorzy poblask przez grzbiety,
Alfons Mucha |
Już ocknione kobiety
W przeciąganiach się złocą;
Ta ziewa, lśniąca w cieniu;
Po łyskliwym grzebieniu
Palcami burzy włosy,
A tamta, snowi bliska,
Splotem ospale błyska,
Plotąc jego pogłosy.
Zbudzone wpół, gdy dnieje,
Wy to, w nocy drzemiące,
Władczynie dnia? Ideje,
Tak z nudów schlebiające?
- Mądre, mówią, niezłomne,
Wieczyste i przytomne,
Nie ustąpimy kroku!
We wnętrzu, prządki ciemne,
Pajęczyce tajemne,
Wokoło, w twoim mroku!
Czyż nie będziesz z radości
Pijany, widząc, jak płynie
Tysiąc słońc wspaniałości
Po jedwabnej tkaninie?
Oglądaj, co się stanie:
Ponad skryte otchłanie
W napięte przez nas nici,
Sieć misterna, osnowa:
W niej natura odnowa,
Naga, w dygot się chwyci.
Zdzieram przędzę domysłów
W postrzępione powrósła,
Stąpam przez knieję zmysłów,
Łowiąc śpiewne me gusła.
Bycie! O, kręgu ucha,
Wszystkość okolna ducha
Trwa u krańca pragnienia...
Słucha w dygocie siebie,
Ma warga się kolebie,
Drga w chwianiu jego cienia.
Cieniste to winnice,
Trafów kolebki czyste!
By ujrzały źrenice
Obrazy wiekuiste...
Zlatuje liście polne,
Źródło oku powolne
Wabi wątłym szelestem...
Moszczem wszystko i miazgą,
Skąd chciwą piję wargą
Ów owoc, którym jestem.
Nie zatrwożą mnie ciernie,
Dobre srogie ocknienie!
Porywaczki misterne
Snują podmuch i cienie:
Gdy kto świata wydzierca,
Rana pośrodku serca
Dla grabieżcy jest celem,
I ta głęboka rana
Upewnia go, zadana,
Iż jest ujarzmicielem.
Zbliżam się ku przeźroczy
Niedostrzegalnej toni,
Widzą Nadzieję oczy,
Jak ku tafli się kłoni.
Krtań potok pruje czasu,
Wzmaga falę z atłasu,
Co drga nad krtanie wszelkie...
I pod nurtu powłoką
Czuje otchłań głęboką,
Z stóp strącając kropelkę.
Paul Valéry
przełożył Stefan Napierski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz