Prolog komedii
Jean-Antoine Watteau – Mezzetin |
Zrobił sobie szklane skrzypce, bo chciał zobaczyć muzykę. Wyciągnął łódź na sam wierzchołek góry i czekał, kiedy morze do niego podpłynie. Nocami rozczytywał się w "Rozkładzie jazdy"; końcowe stacje rozczulały go do łez. Hodował róże przez u zwykłe. Napisał wiersz na porost włosów i jeszcze drugi na tenże. Zepsuł zegar na ratuszu, żeby wstrzymać raz na zawsze opadanie liści z drzew. W doniczce po szczypiorku chciał wykopać miasto. Chodzi z Ziemia u nogi, uśmiechnięty, pomalutku, jak dwa i dwa to dwa - szczęśliwy. Kiedy mu powiedziano, że go wcale nie ma, nie mogąc umrzeć z żalu - musiał się urodzić. Już gdzieś tam sobie żyje, mruga oczkami i rośnie. W samą porę! W dobry czas! Miłościwej Pani naszej, Maszynie Słodkiej Roztropnej, dla godziwej rozrywki i niewinnej pociechy rychło błazen się przyda.
Wisława Szymborska z tomu Sól, 1962
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz