Tadeusz Różewicz - Głosy niepotrzebnych ludzi

Głosy niepotrzebnych ludzi 

I


JEDEN Z WIELU
Obraz wygenerowany przez artificial intelligence 2024



Ja jeden z wielu
ukryty wśród miliarda
Wstydzę się że jestem

Uczeni panowie
profesorowie Vogt Burch i inni
mówią że miliard ludzi
jest na świecie niepotrzebny
Za dużo jest ludzi
więc człowiekowi wstyd że żyje

Tyle tego
biali żółci czarni czerwoni
wszyscy chcą jeść
ubierać się oddychać kochać

Ach oni mają sny marzenia
oni mają pragnienia
oni walczą powstają
Więc co zrobimy z tym miliardem
martwią się panowie
Vogt Burch i inni
Co zrobimy z tym i z tymi

Co zrobicie
z tym chłopcem
który wkleja do szarego zeszytu
czerwony liść dębu
z tym który trzyma w dłoni jabłko
i z tym który biegnie przez łąkę
który leci przez gwiazdę śniegu
Co zrobicie z moim ojcem i matką
co zrobicie
co zrobicie z tym miliardem
niepotrzebnym.

II

KRÓL

Król Faruk wieprz
nadziany brylantami ananasami
dolarami krabami rajskimi ptakami
i innymi dziwami
których nie poznałem
nawet we śnie

Tarza się w błocie
kapitalistycznego świata
darmozjad od urodzenia do śmierci
jadający na złotych półmiskach
Król Faruk właściciel
tysiąca złotych łyżek
miliona głodnych fellachów
były właściciel piramid i Nilu
właściciel dziesięciu pałaców marmurowych
trzech jachtów itd.
Wydzielina waszego świata
obwieszona gwiazdami
i tęczami orderów


Ten jest potrzebny
ten jest bardzo potrzebny
niezastąpiony
brylant w koronie
waszego świata
jego nie przeznaczycie na śmierć
nie udusicie
nie spalicie
dobrzy panowie
uczeni panowie
pełni troski o przyszłość
miliarda robaków
on jest potrzebny i wy jesteście potrzebni
martwicie się co zrobić z nami

a wiecie co my zrobimy z wami
a wiecie co my zrobimy
a wiecie co my...

III

ZŁY DUCH

Straszono ludzi
złym duchem demonem
o imionach tak licznych
jak gwiazdy na niebie

Występował w stu maskach
ukrywał się w osobach zwierzętach i rzeczach
wodził na pokuszenie
i znikł

Widziałem go
bez maski
szedł obok mnie
dobrze ubrany i wypasiony
i mówił mówił mówił
mówił tak aż ślina
zbierała się w kącikach warg:
„Miliard ludzi jest na świecie niepotrzebny
Kiedy oni wreszcie użyją
bomby atomowej
czarni wydają podobno woń niemiłą
dla białego człowieka
Azjaci mnożą się jak króliki
W Indiach ludzie umierają jak muchy”
Na widok dzieci które przechodziły
z białymi gołąbkami na kijkach
wybuchnął śmiechem zaśmiewał się
aż z oczu wytrysła, mu krew

Szedł przez tłum
jak przez powietrze
potrącony
mruknął „bydło”
i była w tym słowie
nienawiść zimna i szczera jak złoto.

IV

WYZNANIE

Małemu chłopcu w białym ubranku
dano poznać
smak Boga
którego nie ma
I zostałem sam

Ja głupiec chciałem
połknąć świat
Ja mięso kości włosy
Ciemny podłużny kształt
Ja który wypowiedziałem
wiele słów

Mówiłem że niosę
a byłem niesiony
Mówiłem że żyję
a to była śmierć
mówiłem mówiłem.

V

KARMIĄCA ZYCIE

Jasna piękna
jak wydarzony bochen białego chleba
ma małe stopy i ręce
i włosy pachnące ziołami
i usta
ciepłe ukryte
pod wielkim czarnym liściem
nocy
cierpkie o świcie
Siedzi ze światłem w oczach
z mleczną piersią
w dłoni
siedzi w środku ciszy
w środku pokoju narodów
jest ziarnem owocu
jabłka ziemi
jabłka którym władali
królowie
jabłka które obejmuje
które obejmie doskonale
ręka ludów

Karmi nowonarodzonego
Patrzcie jak on ssie
jak ssie życie
wzrusza rączkami milczącą rzekę powietrza
niedługo otworzą się jego oczy
a potem otworzy się myśl
zamknięta jeszcze
pod pulsującą kością czaszki

Ziemio ziemio
jaka ukażesz się człowiekowi
dzisiaj urodzonemu.

1954


Tadeusz Różewicz z tomu Równina, wiersze z lat 1953-1954
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz