Wiek żelazny - Mieczysław Jastrun

Piotr Naliwajko
Wiek żelazny

Ciężką przyłbicę dnia podnoszą z krzykiem.
Dekalog zbrodni i mimika małpia
Pychy stulecia. Hełmy karnych kadr,
Ogniste stosy, piszczele muzyki.
Młodzieńcy wietrzą dziki stepu wiatr,
Potworni starcy śliniąc śnią o skalpach.

Drzewa — oszczepy wparte w noc, gdy obok
Już w rzece zorzy, co nabiegła krwią,
Pastuchy poją złe, bojowe konie.
Konie kąsają, kopią ciemność, rżą.
Po wzgórzach dudniąc biegnie deszcz jak dobosz.
W mroku błyskają mokre, zimne bronie.

Próżno z pochodnią w ręku szukasz ludzi.
Wodzowie — trumny, wodzowie — stulecia,
Wodzowie, — pożar, modlitwa i miecz.
Przechodzą w mgłę od tarcz świecących rudzi
Bez oczu i bez warg. Na zgiętych plecach
Dźwigają garby ze skóry. O, zbudź się,
Już łąka pachnie, w puchu stoi mlecz.

Wróć do oddechu pierwszych traw wiosennych,
Puch ostromlecza, sen na dłoni zważ.
Uciekaj w głuche samotnych jaskinie.
Ujrzysz na nowo odzyskaną twarz,
Gdy ślad ostatni bóstw i imion ciemnych
Jak zodiak gwiazd wygasłych skrzydła zwinie.

Mieczysław Jastrun

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz