Powrotność - Julian Przyboś

Powrotność

    Ścieżką z Juraty po zachodzie słońca.
    Kiedy wyszedłem z lasu, kiedy – jakbym omył oczy z nitek
pajęczyny – roztoczyła się na lewo jaśnista zatoka,
    na czyste potąd niebo podbiegły ku mnie niziutko
nieduże obłoki
    – nigdy tak niskich obłoków nie widziałem –
    jakby poufnie chciały mi dać znak,
    jaki?
    A dalej – na wielostopniowymi obłokami uformowaną
stronę
    tak nachyliło się gorącymi kolorami – od bliskiej żółci
do najdalszej perłowej szarości i do ciepłych fioletów
przy mnie –
    tak rozłożyło się i skłoniło się światło,
    że…
    Wrócił czas, tamten czas nad Lemanem, gdy gnał poruszony moim
uczuciem miłości bezlitosnej, niemożliwej, nadosobistej,
    i widziałem je – światło? uczucie? – zagubione
i skrycie przemieszczane w chmurach.
    Wiem, że jest on tylko – że czas jest powrotny.
    Wraca po przestrzeni, nie tej, co mierzona nieruchomą
miarą zastygłej pamięci, ale owej, nagłym biciem
serca odwróconej na nice.
    W dwujedni: w świetle-spojrzeniu tak oto dzisiaj
spostrzegłem i rozpoznałem czas jako:
    przestrzeń wewnętrzno-zewnętrzną,
    przewrotną, utajoną we krwiobiegu stronę odległości
    (a więc: przerwistą nieskończoność? przeciwwieczność?)
    Temu doznaniu towarzyszy nie radość, nie smutek, nie…
ale lęk i uśmiech.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

    Nie wzniosłość – humor wysoki. Jeśli patos
jest uczuciem nieosiągalnej dali, humor – to
doświadczenie niezatrzymania najbliższości: czuła wiedza
mijania-nie-mijania: pewnego wiecznego – na chwilę
najkrótszą – powrotu.

Julian Przyboś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz