Psu Kaczałowa
Ja takiej łapy nie widziałem w życiu.
Na bezszelestną, cichą noc, w pogodę,
Chodź, poszczekamy razem przy księżycu.
Daj łapę, Dżim, na szczęście łapę podaj.
Kochanie, proszę, nie liż mnie po twarzy,
Coś najprostszego zrozum ze mną przecie,
Skoro ty nie wiesz, co to życie znaczy
I jaką wartość życie ma na świecie.
Twój pan jest miły, no i znakomity,
Przyjmuje dużo gości — pańska łaska —
I każdy z nich po sierści aksamitnej
Z uśmiechem chciałby cię pogłaskać.
Ty na psi sposób diablo jesteś ładny
Z tak miłym twoim wdzięczkiem, żeś gotowy
Bez uprzedzenia i bez pytań żadnych,
Jak druh pijany, z każdym się całować.
Mój miły Dżimie, pośród twoich gości
Tak wielu różnych i przeróżnych było.
Czy najsmutniejsza z nich, czy ta milcząca
Przypadkiem tu nie przychodziła?
Wiem, ona przyjdzie, ja ci za to ręczę,
A ty jej w oczy patrz, nim chwila minie,
I proszę, czule poliż ją po ręce
Za wszystko to, com był i nie był winien
Sergiusz Jesienin
przekład Władysław Broniewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz