Melancholia (fuga)
Oglądam się za siebie i widzę z rozpaczą
swe nieliczne zwycięstwa i rozliczne klęski...
W wyśnionym krajobrazie, gdzie jeszcze majaczą
wzniecone pyły marszów długich lub pospiesznych,
choć nikt bitwy nie wydał ani jej nie przyjął -
bieleją kości całych kohort moich marzeń,
pragnień... Wreszcie nad rzeką, aby tutaj – żyjąc
uwolniony od męki pustynnych miraży,
niepokoju wzrastania, lęku wysychania
i innych udręk, zapominając bez żalu
o wszystkich odpowiedziach na wszystkie pytania -
być kołysanym tam i z powrotem przez fale,
które się wysklepiają, całe w szklistym blasku,
ku brzegowi, spłukując w pienistej kipieli
szare kamienie, na wpół zagrzebane w piasku,
leżące na granicy, co łączy i dzieli
opuszczone i nigdy niedosięgłe lądy;
nic więcej nie pragnę – jak te uschłe gałęzie,
zgorzałe szczątki wraków unoszone z prądem,
jak te zwęglone ciała – i nic mnie nie więzi...
Być także uniesionym w dal, aż znikną brzegi,
skąd nie można zawrócić, skąd nie ma powrotu,
tam, gdzie nie można ani wygrać, ani przegrać -
gdzie już dopełnił się czas Wielkiego Odwrotu.
Gunnar Ekelöf
tłum. Janusz B. Roszkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz