Profesorowi Bogdanowi GlińskiemuZ takim patosem mógł tylko Beethoven
wejść do „Alchemii” z jesienią na sznapsa,
gorzał jesiennie w skrzypcowych wariacjach
symfonii płomień.
Jak psa oswajał śmierć w akordach „Piątej”,
by w dźwięku ujrzeć granice wszechświata
i śmierć płonęła w mollowych tonacjach
żywym popiołem.
W C-dur inaczej. Tu jakby sam Mojżesz
na dekalogu budował gmach świata,
zielenią wiosny gorzała akacja
i słońca promień.
Jest jedenaste jeszcze przykazanie.
Żyj, by zostawić jak najlepszą pamięć.
Adam Kawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz