Nigdy bym nie przypuścił
Nigdy bym nie przypuścił: że choć starcza tchu
na zduszony wzlot krzyku z jednoczesnych dwu
gardeł, to przecież kiedyś takie Nic jak śmierć
wpół słowa krtań zarośnie jak skudlona sierść;
nigdy bym nie przypuścił, że w dwu ciałach skurcz,
co wydaje się wieczny, skłębi się jak kurz
i w zmarszczki prześcieradeł pierzchnie lekkim snem,
gdy rigor mortis w inne ciało wlewa się
nieodwołalnie skrzepłym woskiem; nigdy bym
nie przypuścił,, że w czyjeś usta wbijać dym
języka jest czułością mniej miękką niż strzęp
gazy do podwiązania czyichś zmarłych szczęk;
nigdy bym nie przypuścił, że bezwładna dłoń
zwieszająca się z łóżka sięga aż na dno
martwego morza potu, choć przedśmiertny pot
wyschnie prędzej niż pościel pognieciona pod
ciał podwójnym ciężarem, w których rośnie krew,
krążąca, aż nastanie ten i tamten kres.
Stanisław Barańczak
MATEUSZ SAWCZUK
OdpowiedzUsuń"BARAŃCZAK ODCHODZI"
Podobno Barańczak odchodzi...
Za oceanem, daleko od Polski
Od ponad roku nie odpisuje na e-maile
Zawsze mi szkoda, że nie byłem od początku
Nie widziałem pierwszych kresek
Nie zaglądałem przez ramię
Nie słyszałem syren
Ale ponad 40 lat później
Modliłem się do szyby tramwaju
Słowami anonimowego N.N.
A bezwładna dłoń
Zwisała z łóżka
Odchodziłem w prześcieradle nocy
Wierząc żeś jednak jest