Osa
Kiedy jednym ruchem skoszono ze stołu kwiecisty obrus, miód i owoce, rzuciła się do odlotu. Uwikłana w dławiący dym firanki, brzęczała długo. Wreszcie dotarła do okna. Raz po raz uderzała słabnącym ciałem o zimne zestalone szyby. W ostatnim poruszeniu skrzydeł drzemała ta sama wiara, że niepokój ciał zdolny jest obudzić wiatr niosący nas ku upragnionym światom.
Wy, którzyście stali pod oknem ukochanej, wy, którzyście widzieli swoje szczęście na wystawie - czy potraficie wyjąć żądło tej śmierci.
Zbigniew Herbert
Osa - Zbigniew Herbert
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz