Elegia jesienna
Nad akacjami zrudziałe złoto
drżących w eterze ochrzczonych gwiazd
Żyć mi kazano widocznie po to,
bym nie znajdował dla tęsknot nazw.
Komu zapala jesień, komu
brzozy i graby w świerków czerni.
Wyjdziemy cicho w noc ogromną
pić księżyc w pełni i październik.
To nie tamtych drzew, nie naszych
wniebowzięte pióropusze.
W jakich stronach teraz tańczysz
niepowrotna Magdaleno.
Nie dotkniesz ciszy i kolorów,
co się na niebie spotykają.
Minie jarzębinowa pora,
jak echa leśne umierają.
Nie ma alei prowadzących
do rąk ciepłych, do warg twoich.
Gdzie są okna otwierane
na ogrody melodyjne.
Marian Ośniałowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz